Może i ja w końcu powiem coś o swoim porodzie:)
była to z góry zaplanowana cesarka ze względu na wąską miednice:o, gdzie po mojej posturze nigdy bym się tego nie spodziewała... niestety moja znajoma ginekolog kazała mi wstawić się 7 września, chociaż termin miałam pod koniec ciązy na 18 września, przyszłam z udawanymi bólami, czekałam w takim przedsionku w którym było widać sale porodową.
Widziałam dwie kobiety rodzące jedna rodziła bliźniaki w pozycji na pieska, druga normalnie. Byłam przerażona zachowaniem lekarzy, stali z rękoma założonymi i patrzyli się, a te kobiety tam wychodziły z siebie, następnie lewatywa, zakładanie cewnika (nie miłe uczucie) i jazda na sale operacyjną. Sam poród wspominam świetnie, nigdy nie bałam się igieł dlatego przed wbiciem mi jej w kręgosłup wypytałam się o długość i grubość:D:D, znieczulenie kompletnie nic nie bolało, przy wyciąganiu dzidziusia dziwne ciągnięcie, przez ten okres okropne drżenie rąk, i ból zęba:D. Dzidzie pokazali mi tylko na minutke po czym zabrali na badanie dziewczynka 2960 , 54cm Apgar 9. Sam poród wspominam dobrze, ciesze się że była to cesarka, bo patrząc na tamte dwie kobiety przeraziłam się i doszło do mnie, że to jest właśnie szara rzeczywistość. W okresie ciązy czytając gazety oglądając filmy na temat porodów wszystko było przedstawione w samych superlatywach wszyscy sie cieszą, są uśmiechnięci, tam to tak nie wyglądało jedna wielka ignorancja. Po porodzie 2 godziny zaczeły łapać mnie bóle ale czekałam do ostatniej chwili z znieczuleniem i to był błąd po później długo z bólu zasnąc nie mogłam, drżenie rąk też dość długo się trzymało.
Następnego dnia po 12 godzinach od porodu wzieli mnie na rozprostowanie nóg, w jednej ręce cewnik w drugiej kroplówka, między nogami podpaska i mam nakaz chodzenia, polało mi się dużo krwi na podłoge a położna stwierdziła po chwili namysłu, że "no dobra posprzątam".....
5 godzin później w odwiedziny przyszedł mój tata wziełam dzidzie żeby mu pokazać i oczywiście żeby sama zobaczyć i na karmienie. Później mogłam się wykąpać i chciałam na chwilke dać córeczke do pokoju noworodków, a one stwierdziły, że nie ma mowy, że jak ja będe się kąpać w domu przy dziecku, że mam uczyć się sobie radzić (pewmnie ze względu na mój wiek dziś skończone 18 lat) przez cały okres w szpitalu nie wykąpałam się, do ubikacji chodziłam późnym wieczorem jak byłam pewna, że córeczka już śpi... miałam z tego powodu okropne boleści, ale nie chciałam już tych kretynek o nic prosić i jakoś wytrzymałam, przebieranie, karmienie piersią itp itd robiłam intuicyjnie, bo nigdy nie miałam kontaktu z małym noworodkiem,a jak już pisałam nie chciałam położnych o nic prosić, w dzień wypisania strasznie bolała mnie głowa, ale nic nie mówilam, chciałam stamtąd jak najszybciej wyjść, w dodatku położne paliły papierosy pod prysznicami, ale waliło na całym oddziale:/
Swoją drogą nie wiedziałam, że karmienie piersią jest takie trudne...
I jeszcze jedna rewelacja... miałam mieć poród z ojcem... ale położne stwierdziły, że nie ma takiej opcji nie uzasadniając czemu... czego bardzo żałujemy obydwoje:(:(:(:(
Pozdrawiam wszystkie mamusie i przyszłe mamusie oraz ich maleństwa