hej wpadlam tutaj choc nie jestem profesjonalna narciarka niestety hehe
pojelam co nieco ten sport ok 6 lat temu z musu
na studiach bylo to obowiazkowe hehe
plakalal,krzyczalam,klnelam i mialam mase przygod lacznie z polamanymi kijkami i 10 cioma probami wjazdu na osla laczke na talerzykach hehehehehe masakra
az wreszcie po tylu cierpieniach zjechalam z wiekszego stoku i na osla laczke patrezc nie moglam ze wzgledu na ten orczyk wrrrrrrrrrrrrrrrr
udalo sie zaliczyc na 5 i zjechac z gory i juz bylo pieknie
spodobalo mi sie na maxa
choc jeszvcze plugiem smigalam hehe
uffff
i wracac zal bylo..
a to wszsytko dzialo sie na slotwinach w krynicy hehe
moj maz jezdzi na nartach od lat
i zawsze spedzalismy sylwka w gorach... a ja nie moglam sie przekonac do nart hehe
po tych trudach nie byla za wiele razy w gorach
ale jeszcze w szczawnicy, tam na polanicy zaliczylam zjazd zycia. masakra
na maxa hehe
w ub roku tylko biegalam wokol stokow z leonkiem w brzuchu, a przyjaciele smigali z gory na dol hehe
mam nadzieje ze podszkole jeszcze swoje slabe umiejetnosc
moze w przyszlym roku ufff
zawsze albo czasu albo zimy brak
