Ja już kiedyś poruszałam ten temat na TT,mój mąż,zanim sie poznaliśmy,mieszkał kilka lat z dziewczyną...była rozwódką z dzieckiem.Z tego,co mówił,kochał ją do szaleństwa,ale kiedy jego rodzice (moi obecni teściowie) dowiedzieli sie,że jest rozwódką,kazali mu się rozstać,grożąc,że się go wyrzekną,jako syna.Rozstał się w końcu,przez rok nie mógł się pozbierać...a potem pojawiłam się ja.I nasz pierwszy współny rok to dla mnie koszmar- średnio 10 razy na godzinę byłam porównywana do tej eks...ona lepiej gotowała,ładniej się ubierała,nie kłóciła się z byle powodu ( w przeciwieństwie do mnie), a w łóżku była nieziemska (opowiadał mi wszystko ze szczegółami).Jak ja to przeżyłam-nie wiem
- sama się sobie dziwię.Po czasie wspominał ją coraz rzadziej aż w końcu ucichło...układało nam się wspaniale,wzięliśmy ślub,rodziła się Iza...I pewnego "pięknego"dnia ona zadzwoniła
Telefon podobno wzięła od kuzyna mojego męża.Koszmar powrócił.Prosiła go o przysługę,że niby nikt nie może jej pomóc chyba w przeprowadzce,że tylko na mojego K może liczyć.Po blisko 10 latach od ostatniego spotkania
Spytałam,czy zamierza się z nią spotkać i pomóc-powiedział,że to przemyśli.Potem dał jej numer swojego kolegi,który obiecał pomoc.Odetchnęłam,ale cała sprawa mnie męczyła.Aż pewnej niedzieli spotkaliśmy ją na zakupach.Dosłownie zatkało mnie z wrażenia,mojego męża też.Ze zdjęć pamiętam ją jako boską,długonogą blondynę,taką,o jakiej marzą faceci.A przed nami stała pulchna kobita,z włosami postrzępionymi,tysiąc razy farbowanymi o mysim kolorze,ubrana-nie przymierzając-jak bezdomna.Wiem,że to okropne,ale poczułam satysfakcję i ulgę...okropna jestem,nie???
I od tej pory nie słyszałam już ani słowa o boskiej Kasi
Ale się rozpisałam