Witajcie,hmm nie wiem od czego zacza,moze zalegly opis porodu, musze go sobieskopiowac tez na pamiatke,bo potem zapomne hihi
Poród
21.II. - termin porodu z okresu tak wiec także ostatnia wizyta u Pani gin., nic się nie dizjee, następnego dnia mam stawić się w szpitalu, cholipcia
nie chce siedziec w szpitalu, mam nadzieje ze mnie wypuszcza zaraz. No nic jutro o tym pomysle, w drodze powrotnej potknełam się trocszkę bo ślisko ale nic mi nie jest, tylko sie wiecej wystraszylam,bo smaa na ulicy.
Po 21 oglądam Wojewódzkiego az tu nagle o 21:30 wielkie plusk, wody odeszły czy odchodzą, w kazdym razie duzo tego myśle i mówię do męza "no to się zaczęło!"
,wiec szybko pod prysznic zeby nie zmoczyc poł chałupki hihi. Od razu sie umyłam,telefon do połoznej ze to juz, jednak moge spokojnie sie ubrac,popakowac co trzeba,bo nic poza wodami sie nie dzije, zero skurczy. Dojechalismy jakos ok.23,spisywanie,badanie, potrójne wkłuwanie, zakonczone fiaskiem,wszystko to trwało do północy, wtedy tez pojechalam na porodówke, ale się jedna dziewczyna darła troche się wystraszyłam, bo ona jeszcze nie rodziła, pielegniarka jednak mnie uspokoiła zeby na nią nie zwracać uwagi,bo chyba ma coś z głową,w każdym razie mi zrobili ktg, nadal dobrze sie czułam, wody mi się nadal lały po nogach (coś duzo ich było) ale na ktg cos tetno Patrusia było nieregularne,więc miłam leżec, no i lezałam tak, gadałam z męzem i smiałam się, przyjechała moja połozna,dali zastrzyk i tak czekałam aż do po 2, ok.3 wtedy sie zaczeły pierwsze skurcze,na poczatku luz,potem niezle ale to lezenie mnie dobijało,dostałam pozwolenie ze moge troche pochodzic, wszystko pieknie tylko ze zaraz musialam wracac zeby znow mnie mogli podłaczyc do ktg a łozka byly koszmarne,miały jakies barierki,przez które bez pomocy meża nie mogłabym sama przejsc, koszmar po prostu z tym schodzeniem z łozka. I tak troche spacerowalismy, w koncu dołaczyły się bóle krzyżowe, no i one były straszne w połaczeniu z tym lezeniem, co kilka minut tylko mowiłam hasło do męża "masuj,masuj" (super, że był ze mną) poprosiłam w koncu o znieczulenie, niestety
lekarz się nie zgodził ze względu na to tetno,poza tym wszystko ok,rozwarcie coraz wieksze, tak dobrze nie pamietam jak mi to sie zmienialo, bo ja ogolnie w nocy jestem nieprzytomna,byłam juz zmeczona i w miedzyczasie drzemałam,więc nie zarejstrowałam dokładnie co o której, pamiętam ostatnie badanie gin, o matko
to było najgorsze z całego tego porodu. No dobra jest ok 7, zaczeły się skurcze parte, juz tak nie boli ale strasznie napiera maluszek, wiec zmiana łozka i przemy z całej siły, na nic, maluch nie moze wyjsc a ja czuje silne parcie, jeszcze jedna probnana nic, okazaju się, że jest okręcony pępowiną i trzyma się jak na szelkach więc nanic moje wysiłki, dobra wracam na poprzednie łozko,troche spaceruje ale przec mi się chce, no to znów nałzko i przemy, 1,2, chyba 3 parcie,już nie mam siły, daje z siebie wszystko, lekarz się przyłącyzł,nacisnał mocno na brzuch, ja użyłam jeszcze resztek sił, dałam z siebie wszystko,było mi już wszystko jedno jak mocno bęa naciskać, cały poród nie zmęczył mnie tak bardzo jak ta trzecia faza,któa przecież zawsze jest najkrótsza, nigdy się jej nie bałam, ja czytałam o porodach,bo wiedziałam,ze to juz koncówka która trwa 5-15 minut a u mnie niestety całe 50 minut ale o 8:30 22 lutego (nie zdązył jednak 21, w wyznaczonym terminie hihi) mam juz swojego maluszka,jest krzyczy głosno, położyli mi taką zwiniętą jeszcze kulke na brzuch, spojrzał na mnie i w krzyk hiih, może spodziewał sie innych widoków, bo ja raczej wystrzałowo nie wyglądałam, mnostwo wybroczyn porobiłam sobie,przez to że mimo iż oczy miałam zamknięte to powietrze zatrzymywałam w środku zamiast wypuszczac szybko, no ale wtedy nie myślałam o tym.Najważniejsze ,ze moje maleństwo było juz ze mna,po chwili je wzięli do mierzenia, mąż obok robił juz fotki a mnie szyli. Meza miny niestety tez nie widzialam,bo byłam zbyt przejęta sama tą koncówką. Patruś dostał 9 pkt bo miał sinawe rączki i nózki, bo troche za długo był w kanale ale poza tym wszystko ok, główkę miał trochę zniekształcona tez przez to ale takjak mówił leakrz wszystko się ładnie uformowało. Po mierzeniu lezałam 2 godz na sali poporodowej,tam juz karmiłam Patrusia pierwszy raz, dali mi sniadanko a potem odwiezli nas na oddział.
Ale się rozpisałam a myślalam, ze ja to nie będe miała o cyzm pisać hehe, sorki za ilość.