Mnie nie pytali, czy chcę lewatywę. Po prostu jedna z położnych powiedziała: "Proszę za mną do zabiegowego" no i poszłam :) Robili mi ją na boczku (jak wcześniej dziewczyny pisały), później robiłam "to" na raty

Chyba z 5-6 razy byłam w kibelku. A przy każdym wypróżnieniu miałam tak mocne skurcze, że myślałam, że urodzę na sedesie

W trakcie porodu jednak nie było żadnej niespodzianki, wręcz przeciwnie - to mały na mnie narobił jak mi go podali

i przy okazji na moją mamę też (była ze mną podczas porodu). Położne powiedziały, że to podobno na szczęście
Po 48 godzinach od porodu zapytała mnie położna, czy się wypróżniałam już - powiedziałam że nie (nie czułam w ogóle potrzeby), ale podobno trzeba się zmusić. Do 3 godzin po porodzie pierwsze siku i do 48 godzin po porodzie pierwsze wypróżnienie - macica się lepiej "zwija". Dostałam czopka glicerynowego i poszło nawet całkiem sprawnie. Miałam tylko takie uczucie, że mi pójdą szwy

Na szczęście to było tylko takie odczucie, nastawienie psychiczne.