Byłam z Kubusiem prywatnie u lekarza, który pracuje w szpitalu. Jestem bardzo zadowolona z wizyty. Bardzo wiele mi wyjaśnił i to bardzo szczegółow i żadnego pytania nie pozostawił bez odpowiedzi. Okazało się, że Kubuś ma jednak alergię wziewną. Z testami trzeba poczekać, wiadomo. Najgorsze, że alergolog twierdziła, że nie jest to alergia i kazała odstawić zyrtek. Ciechomski powiedział, że większość tego alergicznego kataru leci mu do środka, on to połyka, katar zalega w żołądku, neutralizuje kwasy żołądkowe i przez to żołądek nie trawi.
A te plamy "liszajowate" co to niby miały być odparzeniem to grzybica skórna powierzchniowa. Dostaliśmy na to maść na sterydach - także nie ma żartów. Zapomniałam niestety zapytać skąd się wzieła w ferworze trzeciej sprawy. Trzecia spawa to: KUBUś RACZKUJE niestety!
Odkrył w sobie tę umiejętność akurat podczas przewijania i zwyczajnie mi uciekł
zanim się zorientowałam zaliczył bliskie spotkanie z panelami i ma teraz przeogromną śliwę na czółku. Szczęście w nieszczęściu, że jest zbyt ruchliwy i juz od jakiegoś czasu przewijam go na łóżku. Pan doktor go od razu obejrzał, stwierdził że będzie żył :) i przepisał maść chłodzącą dla sportowców
Obawiam się, że po tym traumatycznym wydarzeniu minie trochę czasu nim znów spróbuje:( Jestem wyrodną matką, przez moją nieuwagę dziecko zrobiło sobie krzywdę