Ja mialam porod wywolywany, ok.9 podali mi kroplówę, a o 15:10 synus byl juz na swiecie, najgorsze byly bole krzyzowe, duzo pomogla mi kapiel w wanie(byla na sali porodowej, super sprawa) i obecnosc mezusia, ktory masowal mi plecki, trzymal za reke, zwilzal usta,itp., a na koncu nawet parł ze mna Szczerze to nawet calego porodu nie pamietam, podali mi tyle znieczulenia, ze mialam odjazd i padalam z wycienczenia. Podczas porodu stracilam bardzo duzo krwi i dlugo nie moglam dojsc do siebie, w sumie jeszcze nie jest ok, ale Dawidek na pewno bedzie miec rodzenstwo
P.S. Nie wiem ktora odp. zaznaczyc, bo porod mialam ciezki, ale nie krzyczalam.
Pozdrawiam