witam
Wrocilam jeszcze z Andrzejkiem ale mieli juz pomysl,zeby go z brzusia wypedzic
. Wczoraj wyszlam ze szpitala po interwencji meza. Zrobili mi w szpitalu badania i zgubili wynik. Szukali go i czekali na niego do piatku i w piatek zdecydowali,ze zrobia jeszcze raz i jak bedzie wszystko ok to wypuszcza mnie w poniedzialek . Jak to uslyszalam to zaczelam beczec jak wsciekla
a mezus sie wkurzyl
i pyta ordynatora gdzie zostala moja krew wyslana na te badania, dowiedzial sie,ze do stacji krwiodawstwa w Akademii Medycznej ( ja tam lezalam po drugiej stronie ulicy ) Wyobrazcie sobie,ze poszedl to tej stacji i powiedzial,ze zona lezy w szpitalu na Klinicznej i,ze wynik zginal - na co oni dali mu odpis tego wyniku
i tylko sie usmiechneli jak uslyszeli,ze tamci go zgubili Przyszedl z wynikiem do szpitala
, do pani ordynator
- na co ta zrobila
i zaczela sie tlumaczyc,ze to wina tego,ze maja teraz remont i przeprowadzke,ze magistrzy wpisuja wyniki recznie itp. W kazdym badz razie wynik byl dobry, przeciwciala sa ale sladowe ilosci sladu bez wplywu na dziecko i moge isc do domu
Uwierzycie ??? To tylko w Polsce takie jaja moga sie zdarzyc
Gdyby maz tak nie poszedl to bym siedziala jeszcze w szpitalu
No i teraz najwieksze swinstwo
W czwartek na obchodzie powiedzieli mi,ze nie zaleznie od wyniku bede wywolywac porod,bo ciaza jest donoszona i nie mam sensu ryzykowac,ze przeciwciala zaczna rosnac
No to ja znowu sie poryczlam
,wszystkich powiadomilismy,ze w piatek beda wywolywac, maz zalatwil sobie urlop na zadanie w pracy, przywiozl rzeczy dla maluszka. Cala noc nie spalam i myslalam tylko o tym,ze jutro go juz zobacze i jak juz sie na to przygotowalam - to na rannym obchodzie stwierdzili,ze jednak nie beda wywolywac bo mam jeszcze czas do terminu i oni musza ograniczys ilosc porodow fizjologicznych i mam sobie rodzic gdzies indziej
Z jednej strony sie ciesze,bo maly sam zdecyduje kiedy przyjdzie i bede mogla rodzic w szpitalu wojewodzkim tak jak chcialam
Ale z drugiej strony nastawilam sie juz na porod a tu takie cos
[ Dodano: 2007-03-24 ]No i kochane dziewczyny - dziekuje,ze o mnie pamietalyscie i trzymalyscie kciuki. Jestescie kochane - jak
Kasi.k mi napisala,ze nie tylko kwietniowki sie martwia to mi sie cieplo na serduszku zdrobilo,ze pamietacie o mnie i naszym Andrzejku
Dziekuje