dziewczyny...jestem...
i z dobrymi i złymi wieściami..od wyjścia od lekarza ryczę jak bóbr z nieporadności...
główna wiadomość - uwaga. bo ja bym z fotela spadła...leżę tam i leżę...a mój lekarz bada mnie niemiłosiernie długo. Miałam tak okropne przeczucia w sobie, nawet zanim do gabinetu weszłam...Marcin kazał mi nie czarno widzieć, ale ja coś przeczuwałam...no więc gin sie patrzy i patrzy...w końcu oznajmia:
CIĄŻA bliźniacza!!! dziewczyny - będę miała dwa Maluszki!!! poczułam ze zemdleję...ogarnął mnie strach, radość, wszystko razem i obawy - jak ja dam radę?! z trójka dzieci?! co z pracą? jejus....zaczęłam sie normalnie trząść... do teraz płaczę i śmieję się...wszystko razem..
najgorsze...
że ciąża stoi pod wielkim znakiem zapytania...mam krwiak - potężny na pól ciąży...tak samo było z Jagą, tylko krwiak był 10 razy mniejszy i Jej samej było łatwiej... lekarz tak dziwnie do mnie mówił...w przypadku jagi przekonywał mnie, ze damy radę, będzie trudno, ale skończy sie dobrze...wiem ze tym razem jest niefajnie...
dostałam skierowanie do szpitala - jak tylko pojawi sie plamka krwi - od razu mam jechać. poza tym - zastrzyki i tabletki na podtrzymanie...
jestem załamana
czuję ze nie mam siły...do tego ciąża blixniacza sama w sobie jest trudna do utrzymania a do tego moje skłonności do za wczesnych rozwarć i skracania się szyjki...dziewczyny...maż sie cieszy..bo chyba nie zdaje sobie sprawy..a ja nie mam siły na radość...jest mi tak smutno..mam takie złe przeczucia w sobie...
przepraszam, ze was zarzuciłam...ale jakoś tak mi łatwiej tutaj...