
Moze ktoras z Was pocieszy to, co mi sie dzisiaj przydarzylo.. Otoz poszlam na spotkanie z moim poloznym (spotkanie wyczekiwane od 2 tyg!!!)... a go nie bylo

Nikt mnie nie powiadomil, nie dal znac.. nic.
Do tego, zeby dostac sie do tego szpitala musialam toczyc sie 30 min w 36-stopniowym upale, pot sie ze mnie lal, myslalam, ze mi pecherz rozerwie (lepiej przyjsc z pelnym, bo badaja mocz). Zeby bylo milej, to bylam umowiona z moim A. pod szpitalem.... a on tez sie nie zjawil, nie odbieral telefonu. Myslalam, ze mnie trag szlafi

W koncu wrocilam do domu, spocona jak mysz i chce mi sie plakac

Z A. mam juz wyjasnione, ale martwi mnie sprawa tego poloznego.. musze czekac kolejny tydzien??? No bez przesady, takie olewanie czlowieka w potrzebie.. tak sie nie robi

Ide walnac glowa w sciane.