Awatar użytkownika
Gie
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 6179
Rejestracja: 07 mar 2007, 14:52

09 sie 2008, 17:19

jestem, Kochane, jestem...

2w1, a jakże!! ;)

dzisiaj mam już nieco lepszy humor, przynajmniej nie płaczę... ;)

ale oczywiście nic się nie dzieje...

Awatar użytkownika
Jagna30
Trzy tysiące lat minęło...
Posty: 3396
Rejestracja: 07 mar 2008, 11:08

09 sie 2008, 17:24

A ja chciałam się zdrzemnąć,ale nie mogę :ico_placzek:

Myślami jestem juz na porodówce i wyobrażam sobie jak to będzie :ico_puknij:
Chyba po mału dopada mnie strach przed tym wszystkim...

Awatar użytkownika
margarita83
Mistrzu dwa tysiace!
Mistrzu dwa tysiace!
Posty: 2038
Rejestracja: 29 lut 2008, 19:50

09 sie 2008, 19:27

Wiecie co ja w sumie samego porodu się nie boję, bynajmniej nie myślę o nim, ale cholernie boję się tych dni po porodzie, tych dni już w domu bez męża :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek:

W ogóle jestem załamana i dopada mnie deprecha - dobrze że nie jestem sama!!!
Fajnie że jesteście.
Dobranoc.

Awatar użytkownika
szkrab
Dorosłem już do Liceum!
Dorosłem już do Liceum!
Posty: 1382
Rejestracja: 21 mar 2007, 16:23

09 sie 2008, 19:31

[quote="Jagna30"]szkrab, hehehheh.a ja juz myslałam że cos się zaczęło u Ciebie dziać :ico_oczko:

Och jakbym juz chciala :ico_sorki: :ico_sorki:

A mi sie udalo w poludnie zdrzemnac pospalam godzinke :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: I teraz mam nadzieje ze bedzie cos ciekawego w TV bo za wczesnie nie zasne :ico_haha_02:

Dziewczyny jak sie zaczniemy wszystkie na raz rozpakowywac to dopiero beda pustki na forum :-)

Awatar użytkownika
Jagna30
Trzy tysiące lat minęło...
Posty: 3396
Rejestracja: 07 mar 2008, 11:08

09 sie 2008, 20:44

szkrab, a tak pewnie będzie...nasz wątek na jakis czas ucichnie,bo będziemy wszystkie na porodówkach :ico_brawa_01: :ico_sorki:


margarita83, no widzę że to jest nieuniknione i każdą z nas dopada w jakims momencie deprecha :ico_noniewiem:


Ja juz też wyłączam kompa....jakaś taka jestem... :ico_noniewiem: położę się obejrze Sopot....

Dobranoc :ico_ciezarowka:

Awatar użytkownika
sensibel
Dorosłem już do Liceum!
Dorosłem już do Liceum!
Posty: 1384
Rejestracja: 16 mar 2007, 11:01

09 sie 2008, 22:56

A ja od 8.00 na nogach, zaliczylam sprzątanie, pasowanie, pranie, kolejną turę ogórków konserwowych dla mojego M. bo ma na ich punkcie bzika-uwielbia. I nic. A w dodatku nawet spać mi się nie chce :ico_noniewiem: ta bezsennosć mnie wykończy.

Idę się kąpać, moze mnie znuży.

Awatar użytkownika
szkrab
Dorosłem już do Liceum!
Dorosłem już do Liceum!
Posty: 1382
Rejestracja: 21 mar 2007, 16:23

10 sie 2008, 08:16

Witam w piekna niedziele :ico_ciezarowka:

Ja nawet wyspana dalej w dwupaku :-) No ale juz niedlugo mam nadzieje :ico_sorki: :ico_sorki:
Wybiore sie zaraz na jakis spacerek zeby sie dotlenic zagladne tu potem moze juz sie ktoras rozdwoila????

Awatar użytkownika
shoo
Mistrzu dwa tysiace!
Mistrzu dwa tysiace!
Posty: 2650
Rejestracja: 20 maja 2008, 17:56

10 sie 2008, 10:43

Czesc, jezeli ktos sie mial rozdwoic, to nie ja :-D nie dzisiaj przynajmniej... chociaz wczoraj mialam wrazenie, ze maly mi sie brzez brzuch przewierci, non stop przez ladnych kilka godzin (od 22 do prawie 2 w nocy) tak sie wiercil, ze az mi lzy polecialy (naciskal na szyjke) :ico_placzek: Jak to tak.. przeciez maluchy maja sie ruszac mniej pod koniec ciazy :ico_olaboga:

Sluchalam tez wczoraj audycji na temat indukcji porodu... polozne potwierdzily wersje bodajze Jagny, mowiac, ze porod jest dluzszy, bolesniejszy i ze ogranicza swobode pacjentki.. no bo w koncu trzeba lezec (aparatura do monitorowania dziecka jest podlaczona). Nie mozna tez przez to rodzic w wodzie, ani za bardzo sie ruszac :ico_placzek:
Powiedzialy, ze tak do konca nie znaja przyczyny, czemu tak sie dzieje i czemu niektore okbiety musza przez to przechodzic. Cos mowily o tym, ze glowka dziecka nie chce wejsc w kanal (bo jest zbyt waski, dziecko za duze - przenoszone, to wiadomo - wieksze).. Zaczelam troche schizowac po tym programie :ico_olaboga:

Ale nadal staram sie byc dobrej mysli.... :ico_noniewiem:

A co u Was? Jak mija dzionek? :-)

Awatar użytkownika
Jagna30
Trzy tysiące lat minęło...
Posty: 3396
Rejestracja: 07 mar 2008, 11:08

10 sie 2008, 11:09

shoo, nie wiem czy boleśniejszy bo obydwa miałam wspomagane...i nie obyło sie bez ingerencji lekarskiej.
Ja nie leżałam,poniewaz nie podano mi kroplówki tylko do żyły...i żel dopochwowo.
Właśnie mogłam chodzić do samego końca... :ico_sorki:
shoo, nie oglądałabym, programów tego typu...bo każdy poród jest inny.Każda kobieta ma inny próg bólu.
Dla jednej ból jest znośny dla drugiej już nie :ico_noniewiem:
W sumie moje prody były expresowe...3 godz. i po wszystkim...do tego rodziłam duże dzieci.Z tego co mówiła mi połozna..poród trwałby cała noc...kiedy bóle zaczęły się okolo 21-ej.A urodziłam o 22;50 :ico_sorki:
Więc jak dla mnie rewelacja :ico_brawa_01:
Podobnie było za drugim razem.


Nie martwić sie na zapas :ico_oczko:

Awatar użytkownika
Gie
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 6179
Rejestracja: 07 mar 2007, 14:52

10 sie 2008, 11:37

Melduję się i ja, a raczej MY :)

Wczoraj wieczorem postanowiliśmy pójść z panem na piechotkę do mojej mamy po ciasto... Zadzwoniłą, że zrobiłą dwie blachy, więc jedną da nam :) Spacerkiem w jedną stronę jakieś 2,5 km... wzieliśmy bydlaka i ruszyliśmy... Założyłam długie spodnie, ale bluzkę z krótkim rękawem, bo jakoś się spodziewałam, że wieczór będzie ciepły...

Już w pierwszą stronę bolał mnie strasznie krzyż... praktycznie cały czas, a co chwila mocniej... Ale szłam i pytałam Pana co chwila która jest godzina, więc wychodziło tak mniej więcej co 6-7 min, ale ponieważ ja już przestałąm wierzyć w to, że zacznie się u mnie samoistnie - to liczyłam te odstępy tylko z ciekawości i dla zabawy... Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do mamy Pana, więc jak chwilkę posiedziałąm, to przestało mnie boleć, a potem poszliśmy do mojej mamy po to ciasto...
U niej też posiedzieliśmy chwilkę, a potem do domku, bo była już prawie 21:00, zrobiło się ciemno (całkiem zimno), a Pan przecież dzisaij na 6:00 do pracy... No to ruszyliśmy do domku... Trochę wiało, ale po kilku minutach marszu - zrobiło się cieplej, no bo człowiek się rozgrzał...


w drodze znowu bolał mnie krzyż i plecy i czułąm takie dziwne parcie na odbyt... spoko...


Wpadliśmy do domu, a tam się okazało, że mądra Gie zapchała kibel :) w ciągu dnia wyrzucałąm do kibelka resztkę jedzenia psa z miski i jakoś nie pomyślałam i wrzuciłam tam kilka ręczników papierowych, a te się nie rozpuszczają w wodzie...

No i myślałam, że to jakoś spłynie, ale się okazało, że jednak nie spłynęło, a co gorsza - nie dało się tego w żaden sposób wyjąć, ani przepchać dalej, bo zaklinowało się na samym końcu kibla...

Nie będę opisywała co się w międzyczasie działo, jak Pan się denerwował... w kązdym razie - skończyło się na tym, że musiał odkręcić cały kibel od podłogi , a ja na kolanach, w rękawiczkach gumowych wydłubywałam resztki żarcia (i nie tylko) oraz ręczniki papierowe z końca kibla... Myśleliśmy, ze się oboje porzygamy... Trochę się zeszło, więc plecy znowu zaczęły mnie boleć od tej gimnastyki... Nooo, wszystko się dobrze skończyło, Pan się położył ok. 23:00 spać, ale moja Zuzka znowu dostała jakiejś wariacji i rozciągała się tak, jak pisałąm ostatnio ZIRCE - wszystko mnie bolało, znowu musiałam "wpychać" ją lekko do brzucha... Wiedziałam, że nie zasnę skoro i ona nie spi, więc zrobiłam sobie kanapki i herbatkę, poszłąm do dużego pokoju i zasiadłąm przed tv... Obejrzałam mojego Gordona na TVN Style (Hell's Kitchen - jak ja to kocham), potem jeszcze coś tam, a mała się wcale nie uspokajała... Trwało to ponad godzinę... Potem poszłam do wanny, poleżałąm w ciepłej wodzie i w końcu poszłam do Pana do łózka... Ale źle mi było, Zuzka się cały czas kręciła, więc wzięłam kołdrę, poduszkę, RENNIE, telefon i ruszyłam do dużego pokoju na niewygodną sofę... Trochę się zeszło zanim usnęłam, brzuch mi strasznie ciążył, było mi niewygodnie, wstawałam na siku bardzo często...

Potem przed 5:00 usłyszałam zegarek Pana, ale On nie wstawał, więc zaczełam go wołać, żeby się obudził... Kiedy wstał - przeniosłąm się do sypialni... Krzyż bardzo mnie bolał, ale zaczęło się tak naprawdę po jego wyjściu do pracy... Cieszyłąm się, że mam znowu wyrko dla siebie, ale plecy tak zaczęły dawać czadu, że nie było mowy o spaniu... Ból okropny, a do tego strasznie taki męczący, irytujący... nie wiem jak go opisać... uporczywy... wzięłam komórkę do ręki i pomyślałam, że będę patrzeć na czas... Ale byłąm tak zmęczona nocą, że zasypiałąm pomiędzy tymi bólami, więc zapominałam któa była godzina... W końcu nie wytrzymałam i ok. 6:00 wylazłąm z wyrka, poszłam do wanny, po drodze zjadłąm dwie NO-SPY (w sumie to nie wiem po co) i poleżałąm kilkanaście minut w ciepłej wodzie... Wydawało mi się, że ból minął, więc wróćiłam do wyrka... Ale niestety - krzyż i potem już całe plecy nie przestały mnie boleć, więc pamiętam wszystko jak przez mgłę... zasypiałąm na kilka minut, budziłąm się, patrzyłam na czas, za chwilę znowu zasypiałam, znowu się budziłam i tak chyba do 10:00, kiedy zadzwoniła moja siostra i obudziłąm się na dobre. W trakcie tych kilku godzin "snu" miałam takie okresy, że wydawało mi się, że nawet klatka piersiowa mnie boli i nogi, więc nie wiem czy ten ból promieniował, czy mi się to śniło... ehh.... ale to było straszne... No i czułam to parcie na odbyt, wydawało mi się, że powinnam do kibelka...
I ze 3 razy budził mnie dodatkowo ból podbrzusza taki, jak kiedyś 2 razy nad ranem, co Wam pisałąm, że to były chyba skurcze...

Jak siostra usłyszała co się dzieje, to powiedziała, że może się zaczyna i że ona nie miała wprawdzie bóli z krzyża tylko bolał ją brzuch, ale że mam się obserwować i liczyć koniecznie ten czas...

Potem zadzwoniła mama, powiedziałam i jej, a ona od razu, że jedziemy do szpitala, to może mnie zbada jakiś lekarz, bo jak ona rodziłą moją siostrę, to też się zaczęło od bólu pleców, no i w ogóle narobiła rabanu... Mówię jej, że teraz mnie już nic nie boli i że jeszcze trochę poczekam... Poza tym - ja nie potrafię rozpoznać co to za ból... może to skurcze, może mnie wczoraj przewiało, może plecy bolą od tej zasranej (dosłownie) gimnastyki przy kiblu... a może wszystko naraz...

No teraz zasiadłam do Was z kawką i już nawet nie wiem czy mnie boli, czy nie... chyba nie...

w każdym razie - jeśli tak wyglądają bóle krzyżowe, to ja baaardzo dziękuję... wymęczyłąm się na półśpiąco przez niecałe 4 godziny, a jakby to miało potrwać całą noc na przykład, to...

no dobra, to chyba tyle, muszę iść z pieskiem na dwór bo już 11:30

zajrzę za jakiś czas...

buźka :)

Wróć do „Ciąża, czyli nasze 9 miesięcy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Ahrefs [Bot] i 1 gość