Czesc dziewczyny! Pisze do Was ze szpitala w Gibraltarze, z komorki mojego A. Pisalam wczesniej, ale chyba znowu cos zle nacisnelam I mojego posta trag szlafil...wiec sie powtorze
Na poczatku chcialam Wam wszystkim BARDZO podziekowac za trzymanie kciukow, cieple slowa I gratulacje (zdazylam przejrzec kilka postow, ale na komorce nie jest to najlatwiejsze). Jezeli chodzi o mnie I Jasperka to mamy sie swietnie.... Maly jest przekochany, a ja wpadlam po uszy I moge sie na niego gapic godzinami
ma duzy apetyt, karmie go od samego poczatku I nie mialam z tym zadnego problemu
duzo spi I ogolnie jest malym aniolkiem ale musimy troszke dluzej zostac w szpitalu, bo lewe oczko mu ropieje I lekarze chca byc pewni, ze maly nie bedzie mial zadnych problemow po wyjsciu... Tak wiec zostajemy tu do jutra lub do piatku.. Na weekend powinnismy byc w domu. Jezeli chodzi o moj porod, to napisze wiecej jak juz bede w domku, ale tak w skrocie to: A. Byl ze mna od samego poczatku do konca, porod mialam wywolany oksytocyna.. Od podania kroplowki do finalu minely 2 I pol godziny czyli ekspres
nie mialam zadnego znieczulenia nie liczac tabletki paracetamolu I gazu etonoxu
da sie przezyc... Szczerze to wyobrazalam sobie to o wiele gorzej.. Co nie znaczy, ze bylo lajtowo.. Oj nie, bolalo! Ale o tym bolu tak szybko sie zapomina kiedy dostaje sie kruszynke do rak
aha, nie peklam I nie cieto mnie wiec nie mam zadnych szwow, goje sie ladnie I praktycznie czuje sie juz tak jakbym nigdy nie rodzila... Poza opuchlizna I krwawieniem. Tak wiec u nas wszystko ok, lece teraz zakropic dzidziusiowi oczko I go nakarmic
pozdrowienia dla mamusiek I ciezarowek, jeszcze do Was zajrze pozniej. Trzymajta sie!!!