poccoyo, twoj maz to...
nie bede sie wyrazac, bo mnie jeszcze zbanuja
ale wiecie, ja od razu mezowi powiedzialam - seks to nie tylko przyjemnosc, kochanie, to i obowiazki
jak dzieciaka zmajstrujemy, to oboje, wiec i oboje pozniej jestesmy w ciazy, rodzimy i wychowujemy
no i tak mu to wpoilam, ze biedny pozniej plakal, ze bylo cc
Bal sie jak diabli, bronil sie, ze to wszystko fe i w ogole - to ja mu odpowiadalam, ze dla mnie jeszcze bardziej "fe" bo oprocz tego ze, powiedzmy, "nieladny" widok, to jeszcze boli
no i byl ze mna na porodowce, a jak go wyprosili do cesarki, to plakal, ze nie moze isc ze mna... polozne i lekarka patrzyli na niego jak na wariata
A on, ze chcial corke zobaczyc od razu, a nie jak glupek - na samym koncu
Wiecie, ja sie nie boje, ze bedzie na mnie z obrzydzeniem patrzyl. Powinien raczej z szacunkiem.. wiecie, tak facetowi w glowie trzeba zawrocic.. powiedziec, ze dla nas porod to jak dla niego wysikanie... powiedzmy kaktusa
i to jak ktos mu przy okazji klejnoty ugniata przez kilka godzin
i ze jedyna "pociecha" jest wywrzeszczenie facetowi w twarz, ze jest wszystkiemu odpowiedzialny, wyzwac go od najgorszych i w ogole
ze do niczego innego w sumie na porodowce nie potrzebny... no chyba ze tylko po to, zeby dziecko zobaczyc szybko
i z poloznymi flirtowac
teraz to raczej nie patrzy na mnie wzrokiem pelnym pozadania, szczegolnie jak maly mi wisi na cycu
ojjjj, moj to musial biedny do innego pokoju wychodzic, bo byl zazdrosny
ze mala moze, a on nie
baaaardzo byl napalony wtedy
Odnosnie cc - nie ma sie czego bac!!! mowie, ze to co jest "po" - to sprawa indywidualna. rownie dobrze, paprac sie moga szwy krocza... to samo z gazami i obkorczaniem macicy. ale sam "porod" (operacja) to pryszcz. tylko to co mowie - zapomnij praktycznie o dziecku przez 24 godz jesli nie chcesz miec nieziemskiego bolu glowy... ale samo "dochodzenie" do siebie jest ponoc lepsze, w sensie, ze polog krotszy. z drugiej strony, wystarczy spojrzec na shoo - chudzinka, a urodzila szybciutko i juz na drugi dzien gotowa do maratonu
ja po 10 dniach jak mialam isc na zdjecie szwow, to myslalam, ze sie nie doczlapie
a u nas polozna do domu nie przychodzi...