hej!
no cóż tu się dzieje??? baby kurka wodna...co jest???
Doris no właśnie, on taki niesmaczny czy jak?ale współczuję Ci tej choroby!!! dobrze, że mieszkasz teraz z rodzicami...zawsze jakaś pomoc chociaż...tym bardziej, jak A nie przyjedzie...biedna jesteś...buziakI!!!
Ewcik trzymaj się i Alę chroń! i Ty nam ją nagraj kobieto, bo ja normalnie nie wierzę że takie dzieci produkują!
Moja to coś na styl Mayci...biega, skacze, rzuca się, włazi wszędzie...wszystko złapie, zje, schowa chleb do szuflady z ciuchami, przymierza czapki...na szczęście na zakupy często jej nie bierzemy, bo raczej J robi w czasie pracy, a jak jedziemy na większe, to Hania zostaje z rodzicami. Ale w markecie wytrzyma...jak zrobimy rundę przez zabawki
Jagódka kotek uroczy...może bym nawet pogłaskała
ale w domu bym nie chciała mieć...oby Hania sobie tego kiedyś nie wymyśliła!
Lady a Wy musicie daleko jechać na lotnisko?
Ja dziś tak jak Ty latałam ze ścierą...odkurzanie, kurze...zmywanie podłóg, pranie...uffffffffff...........teraz tylko czekam, aż J sprzątnie łazienkę...w ogóle odkąd jestem w domu to ciągle sprzątam!!!
kilka razy w tygodniu...i szafki w kuchni umyłam...jeszcze lodówkę muszę...
u nas dziś bieganina jak sto diabłów!!! ale uwaga...mój mąż wypełnił wszystkie papiery...ja tylko podpisałam i pojechaliśmy zawieźć...mam firmę!!!
od poniedziałku mogę zacząć zakupy!!!
Hania dziś znów pluła mi chlebkiem...wczoraj też i jadła leczo na śniadanie!
ale zjadła ładnie najpierw makaron ze szpinakiem i na to mleko, potem ładnie spała...ia potem wyrwałam się z J na grzyby,a młoda z babcią. Zjadła zupkę pomidorową jeszcze...i 2rogaliki na kolację...Ale boję się, że jej idą piątki na dole...wczoraj w nocy się budziła z płaczem...no i najdziwniejsze...na dole miała już czwórki..czułam je normalnie...a teraz co? nic...nic nie ma...tylko opuchnięte dziąsł!
i dlatego myślę, że może 5wychodzą i dziąsła tak napuchły, że czwórki się skryły...co????
i uwaga...utuczyłam Hanię troszkę!!! ważyłam ją dziś i ma 9,9kg!!!
hurra...pewnie przez te 2obiady dziennie i kaszkę do mleka...oby tak dalej szło.
a wczoraj się z Hani tak uśmiałam z mamą, że prawie pękłam!!! Hania się spokojnie bawiła w pokoju...coraz częściej się bawi sama, przekłada klocki, ogląda książeczki...no i właśnie wzięła sobie książkę "pan kotek był chory", przegląda i nagle zobaczyła tam ciastko...i zaczęła tak płaczliwie marudzić, przyleciała do mnie i takim żałosnym głosem mówi "mniam, mniam!!!"...pytam czy chce ciastko a ta ręce wyciągneła i biegiem do kuchni po biszkopta!!! ale miałam ubaw...ehehhe
jutro na 13jadę zrobić 3 makijaże...a potem pędem do domu i na urodziny do wujka mamy iść...
chyba zaraz idę, bo zmęczona jestem...3godziny chodziliśmy po lesie...umieram...no i nie wiem, jak Hania będzie spać...oby spała...
a...u nas też zimno!!! brrrrrrr........10stopni tylko!!! dobrze, że mam jeszcze dla Hani kurteczkę cieńszą i grubszą,spodnie cieplejsze i czapuchę...jesień, jesień....ja nie chcę!!!
na razie!