Wiecie co...

ja dziękuję za Wasze wsparcie i miłe słowa i w ogóle za wszystko...ale dziś to już totalny dół, z godziny na godzinę większy...
pojechaliśmy, ustawiłam kosmetyki...okazało się, że kilka drobiazgów muszę jeszcze dokupić nie wiem, może jutro...
potem pojechaliśmy odebrać naklejkę na tablicę reklamową pytam J czy sprawdził..tak...no dobra...oczywiście nam naklejanie nie szło, więc musiał mój ojciec przyjechać...

nakleiliśmy...wszystko piko bela...i co? czytam nonono, czytam...a tam zamiast metamorfoza to m a t a m o r f o z a!

i nonono zbita....biegiem poszłam zobaczyć na ulotki, bo zostawiłam w 3miejscach...bo J oczywiście z ojcem oburzeni na wykonawcę tego szyldu...ale na ulotkach to samo, więc okazuje się, że to J zjebał sprawdę!!!

to teraz mam wsiurski szyld i brak ulotek, bo w niedzielę to raczej nigdzie i nikomu ich nie zostawię...do tego skończył się ojcu tusz w drukarce i na palcu se chyba je wydrukuję...super co?
no...a tak poza tym...
Anza każda babcia to samo widzę...z uporem maniaka narzuca swoje zdanie...no tak, ale jak Ciebie w domu nie ma to jak masz Iguśkę uczyć???
Kamizelka 
dziękuję...
a moja mama widzę zabrała Hubkę na spacer...i też upatry osioł znów wzięła grubą kurtkę...

ciekawe co jej ubierze zimą przy mrozie...? och te babcie...
dobra, bo dziś jestem na skraju wytrzymałości...J co prawda wydrukował już literkę i pojechał ratować szyld...ale już jestem wściekła na maxa...do tego ciągle myślę o tym stioliku do manicure...
idę, bo Hubka wróciła, pa!