betka, tak to mnie wywoływali porod, bo termin miałam na 30 pazdziernika a mały urodził sie w koncu 5 listopada. A bylo to tak, ze w poniedziałek poszłam juz do szpitala to bylo 3 listopada, po tych calych swietach juz, bo mnie nic nie brało. Odrazu w pierwszy dzien dostałam zastrzyki na prowokacje, no ale nic sie nie działo. W drugi dzien rano był zastrzyk, a potem szłam na porodowke tam podali mi kroplówke z oksytocyna. Kroplowka leciała 6 godzin a mnie nadal nic nie brało wiec szłam spowrotem na ginekologie i wieczorem znowu był zastrzyk
W koncu nastała sroda i na ktg zaczeło spadac maluszkowi tetno
ordynator gdy to zobaczył to powiedzial, ze musimy dzisiaj te ciaze zakonczyc albo przez cesarke, alebo normalnie. Skierował mnie znowu na połóznictwo i dał nakaz przebicia wod plodowych. Tam jak trafiłam o godzinie 15 podali mi kropłówke i przebili wody. To był moment i odrazu po przebiciu pojawiły sie pierwsze skurcze
bylam zdziwiona bo były one juz co 3 minuty, ale szyjka nadal twarda rozwarcie tylko na 2 palce. Jednak skurcze robiły swoje i szyjka zaczeła sie skracac szybciej rozwarcie sie robiło i w koncu ostateczna faza porodu i o 21.15 Filip sie urodził
Niby nie trwało to az tak dlugo bo 6 godzin, ale skurcze były od poczatku bardzo czeste i silne. Niestety nie wiem czy po oksytocynie bardziej boli bo tył dopiero moj pierwszy porod, ale słyszałam ze niby te bole sa gorsze od tych ktore same sie pojawiaja.
No wiec moja droga tak to u mnie wygladało, mam nadzieje, ze tobie pojdzie szybciej bo to czekanie jest naprawde dobijajace
ale sie rozpisałam
ale mam nadzieje ze jakos wam pomogłam