Caro, współczuję Ci bardzo, miejmy nadzieję, że zastrzyki okażą się na tyle skuteczne co by do szpitala nie trzeba mamy posyłać. U mnie tez szpital w domu, dziaduszkowie w łóżkach, ale to wirusówka...oby tak szybko poszła jak przyszła.
Tosia, ja tez miałam w nocy sen...śniłaś mi się własnie Ty, że już urodziłaś...hmmm może te sny okażą się prorocze w bardzo, bardzo bliskim czasie
. Widać dużo o sobie myślimy....
Wstawałam 6 razy na sikanie
, jak nigdy. A mały się wieczorem jakoś dziwnie wiercholił i tak na pęcherz uciskał
chyba już sobie toruje szlaki do wyjścia na świat.
najważniejsze, że macie siebie i że macie świadomość Waszej siły jako rodziny, potraficie się wzajemnie wspierać i dodawać otuchy. I mimo wszystkich przeciwności przetrwacie dzięki sobie i Waszej miłości
Karolina, cieszę się bardzo, że jesteś z nami
. Podpisuję się pod słowami
Tosi.