SHOO - 40 lat??????? Mowisz serio????? :
serio serio
SHOO - to byl pol czlowiek-pol drzewo, a nie słoń... ale mniejsza z tym...
tak, drzewo.. pomylilam sie, ale chodzilo mi o drzewo.
ideałem jest tylko "Brus Łilis", a nie Klunej ;)
lysy dziadek :P
nou, ju ar rong! ale fajnie by bylo, gdyby tak bylo

na studiach moimi wykladowcami (zagranicznymi) byli albo psychole, albo sepleniacy rumple po 60-tce
czy Wasze dzieci patrza tez w tv tak chetnie?? pozwalacie im troche?? jesli tak, to ile czasu...??
moj tez uwielbia telewizor (tutaj nie wlaczamy, bo i nie ma po co)... w Posce i Anglii gapil sie w niego jak zaczarowany... przynajmniej spokoj byl
haha, teraz przez Ciebie (i to, ze wspomnialas mamby), bedzie mi chodzic po glowie ta piosenka z reklamy "wszyscy maja mambe! mam! i! ja!"... nawiasem mowiac, tez lubie mamby,chociaz sie kleja do zebow
dobrze, wiec opisze Wam w skrocie nasza historie..
Wszystko zaczelo sie od czasu, jak podlaczyli mi internet w domu, mialam 17 lat i odkrylam dzieki niemu swiat. Na poczatku gralam tylko w Pac Mana i Mortal Combat, na internecie sprawdzalam tylko maila i od czasu do czasu siedzialam na IRC-u (cos w stylu czatrumow).
Pamietam, ze wtedy godzina internetu kosztowala 6 zl (nie mielismy stalego lacza, tylko przez TP)... ile ja pieniedzy przewalilam na ten internet, to glowa mala (oczywiscie nie ja placilam).. W ogole, internet to wydawal mi sie oknem na swiat, dzieki niemu (i temu ircowi) poznalam ludzi z mojego miasta, wreszcie mialam swoja paczke itp.. Ale jakos mi bylo malo i wiedzialam, ze moze podziac sie cos wiecej.
Od dziecka lubilam jez. angielski, uczylam sie go juz od przedszkola (co w naszych czasach nie bylo zbyt popuarne, nie?).. wpadlam na pomysl, ze nawiaze kontakty z ludzmi z calego swiata - zeby pocwiczyc nowy jezyk, nauczyc sie czegos o ich kulturze itepe..
Szukalam wtedy tylko przyjaciol (nie randek), bo mialam chlopaka.. i tak trafilam na strone
www.megafriends.com (ktora teraz, nota bene, jest serwisem randkowym), bylo to 4 lata temu i strona sluzyla glownie do zawierania przyjazni (patrz: sama nazwa strony).
Poznalam dzieki niej wielu wielu ludzi, z kazdego zakatka swiata (nawet z Alaski)... no i miedzy innymi tez poznalam A.
Spodobal mi sie jego styl pisania, poczucie humoru, takie sarkastyczno-ironiczne - niektorych to wkurza - ja to uwielbiam. Wymienilismy sie danymi na MSN i zaczelismy sobie "normalnie gadac", mam na mysli messenger, telefon..
Tak sobie gadalismy o byle czym, nigdy na jakies powazne tematy.. on byl w zwiazku, ja tez i nie chcielismy tego zmieniac, bylismy tylko kumplami. Z czasem stal sie moim najlepszym kumplem (mimo, ze nigdy sie nie spotkalismy). Gadalismy sobie tak przez rok, po czym nagle cos mi sie odwidzialo (szajba mi odbila) i zniknelam z pola widzenia. W tym czasie szukalam sobie wrazen, spotykajac sie z ludzmi, ktorych poznalam na necie - czesc goscilam u siebie, kilka razy bylam zagranica (zawsze byly to kontakty przyjacielskie, w sensie nie romanse - zebyscie tego watku zle nie zrozumialy

)
Z A. nie rozmawialam moze z 4 miesiace (oprocz zafascynowania poznawaniem nowych ludzi, studiowalam, pracowalam, robilam 1000 rzeczy naraz)..
No i w koncu zaczal mnie bombardowac smsami, ze MAM WROCIC...
I wrocilam
Okazalo sie, ze juz nie jest ze swoja dziewczyna, ja tez zerwalam z chlopakiem i dalej zaczelismy rozmawiac, trwalo to 1,5 roku.
Ja sie chcialam z nim spotkac, on sie bal (jak mi to pozniej powiedzial).
W koncu jakos to na nim wymusilam i sie zgodzil. Bylo to w czerwcu 2 lata temu.
Uzgodnilismy, ze spotkamy sie w polowie drogi (on mieszkal tu, gdzie teraz), ja w Polsce... i polowa drogi wypadla w Paryzu

Polecielismy tam na 3 dni i bylo cudownie. Okazal sie dokladnie taka sama osoba, jaka byl w "wirtualu", a nawet lepsza, bardziej przystepna i nie do konca tak zlosliwa, jak na necie
Po tych 3 dniach, rozstalismy sie jako przyjaciele (wierzcie, albo nie, ale nic miedzy nami sie nie wydarzylo.. mimo, ze spalismy w jednym pokoju w hotelu). Oboje mielismy "zasady". A zasada jest - bez milosci nie idzie sie do lozka z innym czlowiekiem.
W kazdym razie, jakos tak niefortunnie pozno wyjechalismy z hotelu, ze ja przegapilam swoj lot do Polski

(lecielismy innymi samolotami, rzecz jasna, on zdazy na swoj).
Noc spedzilam na lawce na lotnisku
Udalo mi sie jakos ubagac tate (ktory wtedy byl na wakacjach na Wegrzech), zeby mi oplacil lot do Polski nastepnego dnia (3 tys. zl poszly sie...). Do teraz go splacam

Ale mam za swoje, opoznialam wyjazd na lotnisko, to sie doczekalam. Dostalam niezla nauczke i od 2 lat nigdzie sie nie spoznilam, nawet o minute
W kazdym razie, wracajac do mnie i do A., to oczywiscie nadal kontynuowalismy nasza znajomosc, stalismy sie sobie blizsi, zaczelismy rozmawiac na powazne tematy.. i jednym z nich byl jego przylot do mnie do Polski (bo akurat mial wolne i chcial zobaczyc Oswiecim.. hehe, tak mi powiedzial). No i przylecial... zamiast planowanych 3 dni, zostal tydzien

I tak sie wszystko zaczelo (w sensie zostalismy para). Do teraz jest mi najblizsza osoba, prawdziwym przyjacielem i (w nowej roli od niedawna) najlepszym ojcem, jakiego moglabym znalezc, dla naszego dziecka.
Oboje mielismy to szczescie, ze nasi rodzice bez problemu nas zaakceptowali (moi - jego, jego - mnie). Rodzice nigdy nie narzucali mi swoich wyborow, to ja decydowalam o swoim zyciu (m.in dlatego nieraz dostalam po d...., ale przynajmniej czegos mnie to nauczylo).
Kurcze, musze isc zaczac gotowac obiad, bo juz noc sie zbliza
Mialo byc w skrocie, a ja jak zwykle esej walnelam
[ Dodano: 2009-01-06, 18:07 ]
ahaa.. zapomnialam napisac, jak to sie stalo, ze tu sie znalazlam.
wiec szybko:
mimo, ze bylismy z A. para, nie mieszkalismy razem, widywalismy sie srednio co miesiac na okolo tydzien (w roznych krajach

)
ja studiowalam i chcialam skonczyc te studia (mialam licencjat, bylam na magisterce)
bylam na 4 roku, kiedy okazalo sie, ze jestem w ciazy (dla mnie to byl DRAMAT)
nie wiedzialam, co robic.. wiedzialam tylko, ze nie chce sie pozbywac dziecka (nigdy w zyciu bym tego nie zrobila), wiedzialam, ze chce byc z A. i tyle...
decyzja byla szybka (on chcial ze mna mieszkac juz od samego poczatku, chcial, zebym rzucila studia i sie do niego wprowadzila... no i sobie wykrakal)
to chyba tyle... moj przyjazd tutaj mial sie odbyc po skonczeniu studiow, a odbyl sie wczesniej.. i najlepsze jest to, ze niczego nie zaluje patrzac wstecz
