hej, fajny pomysl z tym odbijaniem raczek i stopek, tez o tym myslalam (chcialam cos takiego dac A. w prezencie urodzinowym) i tez myslalam o szmince... ale jakos czasu braklo
napisze troche o naszym wypadzie..
tak wiec, wyruszylismy w piatek przed poludniem, a na miejscu (w Granadzie) bylismy ok 16, zgubilismy sie kilka razy, zanim odnalezlismy nasz hotel... ale to sie pominie
hotel - full wypas, 4*, czysto, nowoczesnie, nie mozna narzekac...
obsluga mila, ale nie do konca mowiaca po angielsku.. zalezalo nam na czajniku w pokoju - zeby gotowac wode na mleko dla malego.. no to ide do recepcji, pytam, czy mozna dostac "kettle" (czajnik) do pokoju, a ona mi mowi, ze kettle juz jest w pokoju..
mysle sobie "dobra, slepa jestem, ide szukac jeszcze raz"
no i wracam do pokoju i szukam doslownie w kazdej szafie.. i szukam i szukam (nawet w kiblu) i NIC !
okej, schodze znowu do tej recepcji i mowie tej kobiecie, zeby poszla ze mna do pokoju i pokazala mi gdzie ten czajnik jest.. ona patrzy na mnie jak na idiotke, no ale spoko, idziemy... docieramy do pokoju, wchodzimy... a ona mi palcem pokazuje lozeczko turystyczne (ktore tam specjalnie dla nas wstawili) i mowi KETTLE
hehe

tak mi sie zachcialo smiac, ze ucieklam do kibla, a A. jej wytlumaczyl, o co nam chodzilo (jezykiem migowym)
ogolnie, to cala niedziele jezdzilismy po gorach Sierra Nevada.. co dziwne, na wysokosci 2500 m n.p.m (bo do takiej wysokosci dojechalismy) - jest snieg, ktory nie topnieje, a temperatura to ok +4 stopnie

- czyli temperatura dodatnia, a nic nie topnieje... jak to
ludzi nie bylo zbyt duzo, tzn. troche narciarzy i rodzin z dziecmi (z sankami), ale ogolnie, to drogi byly puste i naprawde swietnie sie jezdzilo.. cisza i spokoj i zielen i biel dookola (i cieplo!), super wypoczynek.
w ogole, bylismy w kilku fajnych knajpkach (restauracjach, zajazdach itp), najadlam sie zup i ryb - pysznosci
jakos tak to jest, ze standard restauracji jest wyzszy, im dalej na polnoc Hiszpanii sie pojedzie (czyt. u nas na poludniu, jedzenie w knajpach jest przewaznie do d...)
wczoraj czyli w pon., w drodze powrotnej, pojechalismy do centrum Granady i poszlismy na krotki spacer... krotki, bo zaczelo lac i zwinelismy sie do domu..
ogolnie wyjazd swietny, oby wiecej podobnych, bo naprawde milo spedzilismy czas..
ok kolej na foty:
specjalnie dla Was dziewczyny

o malo palec mi nie odpadl z zimna, od tego pisania w sniegu
i jeszcze ja i Jasperek w hotelu
