02 lut 2009, 14:17
Rany dziewczyny, a u nas umieralnia. JA załapałam grypę, a ponieważ nie miałam czasu się kurować to teraz zapalenie oskrzeli. Mój M już lepiej, ale też go trzyma, a moje biedne dziecko zapalenie tchawicy, gardła i krtani. Bidula wczoraj była nieprzytomna.
Zagroziłam mojemu M, ze jak nie zadzwoni do matki, żeby przyjechała, to jedziemy do szpitala. I wiecie co, doszłam do wniosku, ze to nie z teściami jest problem tylko z moim mężem. Ociągał się ociągał. Po dawce wrzasków i awanturze w końcu się zdecydował na telefon. oczywiście pierwsze co, to wy przyjedźcie, ale potem teściowa mówi, że zaraz oddzwoni. Po godzinie telefon, że zaraz wyjeżdżają i czy mamy obiad, bo jak nie to nam weźmie. Przyjechali, teściowa wszystkich zbadała i jeszcze leki przywiozła. A ten stwierdził, że on zdrowy i nie chciał się badać. Ręce opadają. A jak teściowa usłyszała, że on jutro, czyli dzisiaj do pracy chce iść, to go od razu naprostowała. tak więc to chyba nie w nich tkwi problem, ale w nim i jego podejściu do rodziców.
Najważniejsze, że z Amelusią już lepiej, bo myślałam, że w nocy z soboty na niedzielę, to mi się udusi, a zbijanie gorączki było naprawdę straszne, bo nie chciała jej zejść. Ale dzisiaj już lepiej.