No co ty Anita, ja to dla siebie. Nawet nie mam ochoty mu pokazywać, że coś umiem.
Idę dzisiaj z talibkiem do lekarza i mam nadzieję, ze już może iść do żłobka, bo jakiegoś kota z nią dostaję. Po prostu nie mogę się doczekać wyjścia z domu i to bez niej. Czasem sobie wyrzucam, co ze mnie za matka, że momentami nie znoszę tego mojego dziecka. Bo czasem to wręcz mało, że jej nie znoszę, ale mam ochotę zostawić to wszystko w diabły i zacząć od nowa. Ale się nie da.
Rany już bym chciała mieć z głowy ten doktorat i zajmować się normalnie dzieckiem, pracą i sobą. A tak to ciągle ten pieprzony ogon. Zobaczymy, co promotor odpowie na e-maila. Na razie to, co o tym pomyślę, to mnie brzuch boli.
Lalka fajna i jeśli Tosia lubi takie rzeczy, to pewnie, że warto kupić.
[ Dodano: 2009-02-09, 12:22 ]
Przynajmniej wiem już, że duża cześć przeczytana. To czekam na resztę i ponaglam dalej e-mailami, co by mi szefowa oddała przed swoim urlopem. Ech, mam nadzieję tylko, że to pisanie kiedyś mi się opłaci i na coś przyda w życiu. Ze nie jest to tylko sztuka dla sztuki.