U mnie było tak.Wieczorem dzień wcześniej zaczął odchodzić czop śluzowy i odchodził do rana.Poszliśmy jeszcze na długi spacer po lesie,w ogóle nie czułam zwiastunów porodu.Wieczorem zjadłam kolację i poszłam posiedzieć na TT.Gdzieś o 22 poczułam takie pyknięcie i odeszły mi wody.Ubralismy starsza córcię i odwieźliśmy ją do babci,a sami pojechalismy do szpitala.Około 23 zaczęły sie skurcze co 5 minut,zbadali mnie i połozna zaczęła dzwonić po szpitalach,bo w bielańskim nie było miejsc.Znalazło się miejsce w IMiD na Kasprzaka.Dojechaliśmy tam około 24,na izbie mnie zbadali,podłączyli pod ktg i poszłam rodzic.Rodziłam na pojedynczej sali z mężem,trafiła mi się naprawdę miła położna,która pomagała wybrać dogodną pozycję,żeby zmniejszyć ból.W pewnym momencie miałam dośc i poprosiłam o znieczulenie,ale po zbadaniu okazało się,że rozwarcie jest już na 8 cm i nie ma sensu podawać,bo zanim zacznie działać,to już urodzę.I faktycznie tak było,o 2.20 przyszła na świat moja śliczna kochana córeńka.Położyli mi ja na brzuchu,jeszcze całą w mazi płodowej(cudowne uczucie
)Potem połozna wzięła malutką do drugiej sali,a pani dr zaczęła mnie zszywać.Tatuś był z córeczką.Po porodzie jeszcze jakies 2 godziny bylismy we trójeczkę na sali porodowej,a potem położna zawiozła mnie do normalnej sali.Poród wspominam wspaniale,mimo bólu.