bym musiała o 7. wyjeżdzac do pracy a to w tym momencie mnie przerasta
a wstawanie codziennie po nieprzespanej nocy o 6 rano i dbanie o dom, meża, dziecko by cie nie przerastało? oj przemyśl to jeszcze. Dziecko to przede wszystkim odpowiedzialność obojga rodziców, ale to matka zostaje z dzieckiem cały dzień i MUSI sie nim zajmować nawet jak nie ma siły i najchetniej by poszła spać.
Wogóle o jakiej próbie dziewczynki piszecie bo nie rozumiem. Jeśli kogoś kochać, to po ślubie nie przestaniesz, tak mi się zdaje.
Małgosia po pierwsze ja już dziewczynką nie jestem i swoje w życiu przeszłam. mieszkałam z facetem, który miał być tym jedynym i czar prysł po kilku miesiącach. Irytowało mnie jego lenistwo, a nie zauważyłam go pomieszkując z nim wcześniej na weekendy. To ja sprzątałam, gotowałam i wynosiłam śmieci. Sorry ale nie jestem sprzataczką. Po drugie owszem jak sie decyduje dwoje ludzi na ślub, to muszą sie kochac. Ale ile jest par, które przed ślubem nie mieszkały razem i praktycznie się nie znają. Owszem kochają sie, ale nagle kobieta zauważa, że mąż zostawia brudne skarpetki przy łóżku, a męża irytują włosy na wannie i mimo próźb i rozmów mają takie przyzwyczajenia, których druga strona nie jest w stanie zaakceptować. Wg mnie mieszkanie razem przed ślubem zmniejsza ilość rozwodów, pozwala się poznać partnerom i nauczyć razem żyć, "dotrzeć". Bo to przecież nagle dwie całkowicie różne osoby decydują siena wspólne życie pod jednym dachem, całkowicie inaczej (bardzo często) wychowane, z innymi przyzwyczajeniami.
ja jestem zadowolona z tego, że mieszkam bez ślubu bo po dwóch latach wiem, że mój narzeczony jest człowiekiem, z którym chcę spedzić reszte życia i założyć rodzinę. Poznałam go w codziennym życiu, przy codziennych obowiazkach, w zdrowiu i chorobie i wiem, że mogę na niego liczyć.