heja, jestem juz
ryba wyszla pyszna, tylko cos sie skurczyla w praniu i tak na jedna osobe by starczylo, a tu sie trzeba bylo dzielic
zrobilam tez sos imbirowy, kus kus z przyprawami i salatke z pomidora, ogorka i rakiety
rakieta to taka roslina, nie znam polskiej nazwy, ale po angielsku to "rocket" ... i ja tak na nia mowie
aa wiecie co, jak tak gotowalam i stalam w oparach zaby, to A. do mnie podszedl (kulejac i jeczac w dalszym ciagu) i od tylu mnie przytulil
ale mysle sobie "nieeee, nie bedzie tak latwo, takie przytulanki to zalatwia sprawe, jak sie poklocimy o pilota, albo cos... a nie po takich akcjach"
no i tak stalam, jakbym miala kolek w d.... i mieszalam salatke..
i czekalam, az wreszcie cos powie...
w koncu sie odezwal, przeprosil mnie za te wyzwiska, powiedzial, ze wcale tak nie mysli o mnie, ze wszystko go boli i jest porywczy i nerwowy.. i ze mnie kocha i w ogole
no wiec zmieklam i sie do niego przytulilam i juz jest cacy
zjedlismy razem kolacje... teraz wlozylam malego do lozeczka, powoli zasypia... tez sie modle, zeby ta nocka byla lepsza od poprzedniej, bo przez to, ze sie tak budze w nocy, to pozniej jestem niedobita, nerwowa, wszystko szybciej mnie irytuje - normalka... tak bym chciala cala noc przespac bez pobudki... gdzie te czasy, ze mozna bylo do 11 spac, przewrocic sie na drugi bok, a wstac o 13... i obiad byl gotowy (mama zrobila :P) i nie trzeba bylo nic robic, poza ogladaniem tv, obzeraniem sie slodyczami i lezeniem na kanapie
a wieczorem spotkanie ze znajomymi, czy wypad do kina
moze na emeryturze beda mi dane takie luksusy