dziewczynu, jestem, załamana zmęczona i zła. Pojechałam do szpitala bo ciśnienie mi skakało od 130/80 do 170/110, bałam sie stanu przedrzucawkowego i do tego te bóle głowy, w między czasie mąż mnie zaczał denerwować dostałam skurczy, na izbie przyjęć, zmierzyli mi ciśnienie, temperature i sie pytali czy nie mam skierowania
No nie, ale jak sie dostaje skurczy i ma sie takie ciśnienie i byc może sie rodzi to nie wiedziałam , że potrzebne jest skierowanie
no Pani stwierdziła, że nie, ale mogłabym mieć - dobre sobie. a więc ja tam miałam skurcze, zadkie bo żadkie, ale jak już były to z bólu sie jej skręcałam, a ona mi opowiada, że jak ona w ciązy była to tylko suszoną kiełbase jadła
po 30 minutach raczył przyjsc lekarz i zbadać mnie, stwierdził, że rozwarcie na 3 palce ( wczoraj jeszcze nie miałąm) i coś tam z szyjka, że coś tam 1,5 cm , ale nie wiem czy taka krótka, czy tyle sie skróciła czy wogóle co bo gadka z nim jak z dupą. Pytam sie co z tym ciśnieniem - a bo przy porodzie to normalne, to pytam sie czy ja rodze? on taki madry to nie jest bo to jeden Pan Bóg wie
i moge tak jeszcze chodzić z 3 tygodnie bo rozwarcie na 3 palce to nie rozwarcie, bóle mi przejda bo skurcze sa zadkie a miejsc ani na porodówce, ani na patologii ani na ginekologii nie ma, wiec ironicznie pytam czy moze na noworodkach sie coś znajdzie to mi powiedział, że chyba żartuje. Ostatecznie nawet ktg nie zrobili bo trzeba by czekać do rana, jak sie coś zacznie dziać to mam przyjechać
myślałam, że chociaż coś przeciwbólowego dadzą albo coś, pytam sie co mam robić jak mnie boli a wiecie co on mi na to - Pani sobie okna umyje, no więc siedze w domu, jem na siłe chrupki a w między czasie co 15 minut zwijam sie z bólu z myślą, że Pan doktor powiedział, że to może potrwać jescze z 3 tygodnie, ale co tam, przecież boli tylko jak cholera i tylko co 15 ,minut, ide polezec bo zła jestem, mąż to nmyślałąm, że ich rozszarpie