czesc
Gie, rewelacyjnie!!
Twoja mama to bardzo dzielna babka, zreszta Ty tez, bardzo sie ciesze, ze operacja sie udala i mama nie ma tego niedowladu
teraz tylko musi dojsc do siebie i chyba moze wracac do domu, nie??
aha,
dla Zuzi za samodzielne wstawanie, bardzo ladnie jej juz to wychodzi
co do spania, to moj teraz pozno zaczal chodzic spac (moze dlatego, ze do 22 jest w sumie jasno..), pewnie tez dlatego, ze ostatnia drzemke ma ok.17-18
ale tak mial od zawsze i pozniej nie bylo problemow z usnieciem ok. 20... teraz czasami nawet do 22 urzeduje
chociaz zwykle o 21 zasypia... co moim zdaniem jest troche za pozno
ale jemu nie da sie nie pozwolic spac, jak ma na to ochote, wiec nawet jak probuje go zabawiac o tej 18-tej, to on miauczy, trze oczka, kladzie glowke na dywanie, a w bujaczku zasypia
moze taki jego urok... dobrze, ze nie mamy problemow z jego usypianiem, lulaniem...
[ Dodano: 2009-05-30, 09:41 ]
w ogole, to ja od wczoraj jestem mega zdolowana, bo wyobrazcie sobie, ze A. zazyczyl sobie zrobienia testu na ojcostwo
decyzje swoja umotywowal tym, ze to go gryzie od czasu, jak dowiedzialam sie, ze jestem w ciazy i ze nie daje mu to spokoju, mimo, ze probowal z tym "walczyc", chce miec 100% pewnosci, ze Jasper jest jego synem, bo wtedy bedzie mogl sie naprawde spelnic jako ojciec... poki ma watpliwosci, bedzie to dla niego trudne.
twierdzi, ze "problem" jest w nim i jego mysleniu, ze nie dotyczy to mnie i ze mi ufa (sratatata), nie obwinia mnie o nic, ani nic nie zarzuca/sugeruje.. mimo to, chce zrobic ten test.
jezeli chodzi o mnie, to czuje, jakbym dostala solidny policzek w twarz (i to bez powodu), nie boje sie zrobic tego testu, bo jestem na 100% pewna, ze Jasperek jest jego synem.. bylismy wtedy razem, nie mialam nikogo na boku, wiec nie ma innej mozliwosci... nie obawiam sie wyniku (ktory i tak znam), bardziej obawiam sie przyszlosci tego zwiazku, w ktorym brakuje zaufania i szacunku - no bo sorry, ale dla mnie jego zachowanie mowi "nie ufam Ci, nie wierze, ze bylas mi wierna"... moze gdyby mial powody, zeby tak myslec, byloby inaczej... takich powodow jednak mu nie dalam..
aha, on jeszcze wspominal o tym, ze kiedy doszlo do zaplodnienia nie bylismy para z dlugim stazem (kilka m-cy), ze nie mieszkalismy razem (on - Hiszpania, ja - Polska) ze nie wiedzial, jak moje zycie naprawde wyglada... i ze nie myslal, ze kiedykolwiek zostanie ojcem (myslal, ze moze jest bezplodny, bo przede mna mial wiele kobiet, z ktorymi szedl do lozka bez zabezpieczenia i nic z tego nie wynikalo... a tu nagle po tygodniu spedzonym w Polsce ze mna, okazuje sie, ze jestem w ciazy)..
poniekad rozumiem takie myslenie, ale dla mnie jest ono wynikiem braku zaufania.. a to w zwiazku jest podstawa...
teraz mysle, co zrobic... chyba zgodze sie na ten test (bo nie mam nic do ukrycia), ale co potem? udowodnie mu, ze jest tak, jak mowie i chyba zrobie sobie "przerwe" od niego, nie wiem... wyjade do Polski na jakis czas, zeby to wszystko przemyslec..
on twierdzi, ze to umocni nasz zwiazek, ja sie nie zgadzam, bo wiem, ze po czyms takim, nigdy nie bedzie tak samo i bede miec bardzo duzy zal do niego, ze mi nie wierzyl (zreszta, juz mam)..
co o tym sadzicie, co powinnam zrobic?