Dzieki Dziewczyny za pocieszenie i slowa otuchy...
Dzwonilam wczoraj o 22:30 do szpitala i rozmawialam z ta pielegniarka, ktora dyzurowala przy mamie - juz sie stan poprawil, mama odzyskala przytomnosc, reagowala na polecenia, sciskala jedna reke, i druga, wiec nie ma tego niedowladu. Byla jeszcze intubowana, ale parametry byly w normie, dostala krew i plyny.
Dzisiaj rano dzwonil tam wujek - mama juz jest calkiem przytomna, mowi calymi zdaniami, troche sie rusza na tym lozku, podobno mowi, ze chce juz do domu... Jest odintubowana, ale dostaje jeszcze tlen, zeby latwiej jej sie oddychalo. Generalnie jest poprawa.
Dzisiaj przyjdzie do mnie Asia (z rodziny) i przypilnuje mi Zuzi, zeby i pan mogl pojechac do mamy.
Wczoraj na wieczor napilam sie drinka, ale bolala mnie glowa, oczy i brzuch... Pewnie ze stresu, od placzu i z glodu, bo nic nie przelknelam od 13:00 do dzisiaj.
Po tyvh w miare dobrych wiadomosciach wieczornych udalo mi sie zasnac, bo bylam troche spokojniejsza.
Mam nadzieje, ze jak dzisiaj pojedziemy tam na 14:00, to juz zadne niemile niespodzianki na nas nie beda czekac...
dzieki za wszystko i blagam, trzymajcie nadal kciuki... dzisiaj musze byc silna i nie moge plakac, bo jesli mama jest przytomna, to nie moze widziec, ze tak bardzo sie martwie i boje...
dam Wam potem znac co i jak...
[ Dodano: 2009-05-31, 08:48 ]
i plakac mi sie chce jak pomysle, ze wczoraj u mojej mamy nastapilo zalamanie i nagle pogorszenie stanu w momencie, w ktorym ja spokojna, ze wszystko jest ok - zabawialam sie helem zupelnie nieswiadoma zagrozenia...