cześć dziewczynki
ja jestem przeziębiona
wszystko mnie boli, w kościach łamie, zatoki dosłownie pulsują... także doprawiłam gdzieś ten mój ból gardła sprzed 3 dni
mamusia jest, problemu nie było, żeby ją wpuścili na pokład
prezencików kilka jest
niestety misiowych ogródków nie zdążyła kupić
za późno jej przypomniałam o tym...
za to kaszki z nestle, morelową i malinową wcina Alek, aż szok
chłop ma się oki, już nawet drepta coraz więcej, zresztą miał takie zalecenia, że już ma normalnie chodzić, jeśli nie będzie bólu...
no i nie boli
więc rokowania są dobre
lekarz powiedział, że może zacząć prowadzić auto, jak tylko poczuje się na siłach
więc rwie się, że za 2 tyg będzie już próbował
noo, ale zobaczymy...
w ogóle to mnie wczoraj nerwy zeżarły...
zostawiałam chłopa pod szpitalem, buzi buzi, że jak tylko będzie po operacji to włączy komórkę i nabazgrze... zabieg miał być koło 9 rano, o 11 już straciłam pół cierpliwości i napisałam smsa do niego, noo ale nie dostałam raportu, bo miał jeszcze wyłączoną komórkę... koło południa zdałam sobie sprawę, że nawet nie wiem, gdzie on leży
koło 13 przekopałam neta za info o tym szpitalu, spisałam sobie możliwe oddziały, gdzie by mógł być.. no i przed 15 już miałam sraczkę i rzygałam z nerwów, więc wsiadłam w auto i pojechałam tam...
przekopałam szpital, bo tam niestety nie ma ogólnej izby przyjęć, tylko każdy oddział ma swoją, ale go znalazłam
wchodzę na salę, a on zdziwiony, co ja tutaj robię...
więc mu mówię, że minęło 7,5 godz odkąd go zostawiłam przed szpitalem na prosty, góra godzinny zabieg i jestem jakby zmartwiona, że jeszcze się nie odezwał...
na swoje szczęście przesunęła mu sę ta operacja, bo mieli cosik pilnego jeszcze z rana, a potem spał po znieczuleniu ogólnym i w sumie dopiero koło 14tej przywieżli go na salę, gdzie go znalazłam
no i najlepsza w tym wszystkim była moja mama, po jakimś czasie, jak juz myśli nie mogłam zebrać, mówi: "a jak to się stało, że ty, taka grzeczna i posłuszna, zrobiłaś to, o co chłop prosił?"
noo, bo ja chciałam zostać i czekać, a on poprosił, żebym pojechała do malucha i mamy... heh.. ostatni raz byłam grzeczna
noo, to się wyżaliłam... lecę wziąć jeszcze jakąś tabletę, bo mi łeb chyba pęknie
miłego dzionka