Ja rodziłam 1-0-2007 roku.Cały poród wspominam miło.Pojechałam rano w poniedziałek na wywołanie bo było już po terminie.Przrz 5,5 godziny próbowałam rodzic naturalnie ale jak małemu zaczeło zanikać tętno wtedy lekarz powiedział że robią cesarkę.I wtedy dopiero zaczełam sie bać.Kilka lat wcześniej miałam wycinany wyrostek ale nie normalnie tylko szwem cesarkowym(14,5 cm długości) i wiedziałam jak to potem boli.Cała cc trwała może 40 minut.Wszystko było szybko, i dość miło bo na sali było włączone radio.Pamietam że jak wwieźli mnie na salę to mójlekarz kazał zmienić stacje na Eskę ock by mały urodził sie w odpowiednich klimatach.
Samej operacji też nie widziałam bo zaczynałam im tam mdleć na stole a to przez znieczulenie w kręgosłup a potem dodatkowe przed cc.Na dodatek nie mogę mieć wykonywanego ogólnego bo mam problem z wybudzaniem.Urodziłam o 15,15 a małego zobaczyłam już o 16.Przynieśli go do mnie i do wieczora był z nami(mąż też był).Potem, zabrali go na noc.Ale i tak sie nie wyspałam bo o 2 w nocy przywieźli na moja sale dziewczyne też po cc która do rana marudziła ze wszystko ją boli i nie pamieta porodu.Do rana tak dawała a potem jak znieczulenie przestało działać wkońcu odzyskała świadomość.
Ja wstałam już nastepnego dnia rano o 6 ale jaki to był ból ...potem po 2 dobach wypuścili nas do domu.I tu zaczeły sie problemy ze mną.Ciągłe gorączki, kiepskie wyniki .3 serie zastrzykówz powodu źle gojącego się ciała.Wiedziałam że tak będzie.Do tego jeszcze doszła lekka depresja.Mam wade piersi i nie mogłam karmić naturalnie.Jedynie mogłam odciagać pokar i dawać z butelki ale i to trwało zaledwie miesiać bo szybko sie skończył.Teraz juz wiem że jesłi bedę rodzić jeszcze raz to chcę rodzić naturalnie.Z moim szcześciem pewnie znowu wyląduje na cc.