Sylwia, raczej do twojej teściowej nic nie dojdzie, ale tupet to ma.
Pruedence jest pracy we Wrocławiu i pewnie w tym miesiącu zacznę jako ... ekspedientka. Na pracę dla osób po studiach i tytułem dr (schowanym w kieszeni) trzeba czekać dłużej. Dobija mnie, że tyle lat nauki muszę sobie schować i zaczynać od zera. Nie jestem osobą, która nic nie robi, ale dwie decyzje podjęłam pochopnie i się mszczą. Jedna to doktorat, a druga to urodzenie dziecka w trakcie doktoratu. Efekt, co z oczu to z serca. Jeszcze na magisterce proponowali mi doktorat, a potem byłam jedynym stypendystą na językoznawstwie. Cały czas wszyscy prorokowali, ze będę na uczelni, udział w radach zakładu, wigiliach, prowadzenie zajęć płatnych, wszystko to co dotyczyło zatrudnionych. A potem zagrożona ciąża i pobyt przez parę miesięcy w domu lub szpitalu. Efekt jest jaki jest. Doświadczenie akademickie, jakieś administracyjne, a istotnego dla pracodawców żadnego.
Dodatkowo nie mogę porozumieć się z moim mężem. Nie rozumiem dlaczego nie możemy poprosić teścia o pomoc, w końcu jest jednym z dyrektorów jednego z największych biur projektowych (branżowych) w regionie. Nie rozumiem, dlaczego dla mojego męża jest problem poproszenie taty o wypisanie zaświadczenia, przybicie pieczątki i podanie ojca numeru komórki, żeby potwierdził - tak pracuje u mnie. Przecież to formalność, a i tak nikt nie będzie tego sprawdzał. Nie rozumiem, dlaczego tak ciśnie mnie o te sklepy, skoro nie potrzebne nam są pieniądze, a pracy mogę szukać dalej. Dla mnie to abstrakt, ponieważ nawet jak teściu odmówi, to odmówi i tyle, ale przynajmniej rozmawialiśmy, może coś doradzi, albo wesprze z teściową psychicznie. Ja z moją rodziną rozmawiam, pomagamy sobie, wspieramy, a on i jego rodzina, to jakoś tak dziwnie. Teściowie dadzą pieniądze na pokój Amelii, ale ich nie potrzeba, bo nas stać, ale wsparcia takiego normalnego nie ma. To co? traktujemy się jak obcy, a np. na świętach czy weselach udajemy, że się kochamy? Przecież to jest jakieś chore. Nie wiem, kto jest głupi ja, mój mąż, czy jego rodzice. A do tego mam taki duży żal do niego o te sklepy, że nie potrafię przejść do takich rzeczy na porządku dziennym. Każda rozmowa to kłótnia. Pójdę do tego sklepu jako ekspedientka, to nie uwłacza, a praca jak każda inna, ale tego braku zrozumienia z jego strony, to mu nie mam zamiaru wybaczyć. Nie chcę żyć z człowiekiem, z którym nie umiem się porozumiewać i z którym się nie rozumiemy. Przecież małżeństwa mają się wspierać i pomagać sobie. A my to się wspieramy ostatnio
[ Dodano: 2009-08-06, 13:33 ]
Anitko, szkoda tej pracy. Ale będzie dobrze.
Nad własną działalnością myślałam i nawet byłam gotowa otwierać, ale to mnie nie urządzi, bo już po ptokach. Samo otwieranie potrwa w najlepszym razie dwa tygodnie, ale jak mi powiedziała pani w urzędzie, żebym raczej na to nie liczyła. Dowiadywałam się.
Mam nadzieję, ze już lepiej z Kacperkiem. Anitko u was się ułoży. W końcu tera twój R jest w domu, to jakoś tak raźniej będzie.
Pruedence, to ty się oszczędzaj, bo to nie przelewki.
[ Dodano: 2009-08-06, 13:34 ]
acha, Anitko, a jeśli potrzebujesz pracy od zaraz i nie zależy ci na konkretnym zawodzie, to przejdź się po centrum handlowym. Ja tak zrobiłam dzisiaj. Nawet miałam jedną rozmowę od ręki.