no to ja podejdę troszkę humorystycznie kochane - bo twoja opowieść
dana przypomniała mi chwile gdy rodziła sie Jaga
Porod miałam wywoływany - oksytocyna nie chciała działać tak jak powinna i urodziłam dopiero po 9 godiznach - Jaga była na dodatek owinięta pępowiną, roszkę sina, ale cała i zdrowiutka
zabrali ja do umycia i wsyztskich zabiegów, mąż pobiegł oglądać i przychodzi taki przestraszony: "słuchaj, coś z Jagodą jest nie tak" na noworodkach myli właśnie drugie dziecko, też przed chwila urodzone - rózowiutkie, piękne - a Jaga taki niebieski zsiniały smerf. Nastraszył mnie nieziemsko
Okazało się, ze to było dzieciątko z cc - niewymęczone porodem i przeciskaniem się. Ale widziałam, że przez chwilę Marcin patrzyl na Jagódkę porównując ja z tym drugim Maluszkiem jak na nienajładniejszą kobietke na swiecię
na szczęscie na tyle szybko zmieił zdanie, ze dzis na dzień kobiet to jagodka pierwsza dostaje kwiatki, zyczenia i całusy