Cześć
my już znowu po lekarzu... dzisiaj nie było tak strasznie...
Wczoraj pielęgniarka musiała zdjąć Zuzi z tej rany taki "kożuszek" z zaschnietego osocza, więc przecierała mocno tę ranę i mała się rozpłakała dosyć głośno... Dzisiaj już rana była czyściutka, więc poszło szybko, chociaż Subaru też zapłakała... Ale pielęgniarka była delikatna i bardzo pochwaliła Zuzie za to, że jest taka dzielna... Jak już zawijała malej stópkę bandażem, to Zuzia przez łzy zaczęła do niej machać i mówić z wyrzutem: pa paaaa...
Jeszcze jutro nas pan dr zaprosił na opatrunek, a potem już będziemy mogli to robić w domu, bo nie trzeba będzie z tej rany niczego ściągać, tylko posmarować maścią i zmieniać opatrunek.
Chwała Bogu, bo to jest straszne dla nas wszystkich, a Pan mówi, że za każdym razem boi się, że zemdleje...
Teraz mała śpi, Pan poszedł do piwnicy robić coś przy samolotach, a ja się biorę za sprzątanie, bo po 17:00 umówiłam się z koleżanką z uczelni na małe ploty...
od wczoraj mam jeszcze jeden kłopot związany z pilnowaniem Zuzi przez teściową, ale o tym kiedy indziej...
miłego dnia
PP. JAGNA - gratulacje dla dzielnej Emi
My mamy szczepienie 10-ego.