Ja wyprałam tylko ciuszki w rozm. noworodkowym i 62, ew czasami coś w 68 się przypałętało, ale pojedyncze sztuki, których nie chciało mi się już po kartonach chować.
Najwięcej prania miałam przy- tetrze, pościelach dzieciaczka, kocyki, ochraniacz... Ciuszki to najprzyjemniejsza tego część, bo można podziwiać przy okazji :) A taka tetra?
Myślę, że znajdziemy czas
julchik, podczas codziennego zwykłego prania, jak już nam dzieciaczki podrosną do kolejnej serii ubranek :)
Karo ma rację- wyjścia nie ma :)
Na nie-pocieszenie powiem, że Bartka ciuszki musiałam prać codziennie, bo miał taki szybki sik, że tylko odkrywałam pieluszkę i poczuł chłód- już siurał- zwykle na siebie i to co dookoła
chłopcy ponoć tak mają
ale nie ma reguły, bo Damian nie miał.
Z moich rzeczy wyprałam koszule do szpitala i staniki-karmniki. A że miałam wszystko już na półce stłoczone z ciuszkami, to tylko wzięłam w garść, wrzuciłam do pralki wsio, i poszło.
Niestety miałam tę nieprzyjemność, i Barti zwłaszcza, że każda styczność ciuchem wypranym w innym proszku objawiała się u niego wysypką na miejscu styku ;) czyli na buzi zwykle...