witam dziewczyny
jak obiecałam tak w końcu zasiadłam do kompa.
Pogoda super, aż żal w domu siedzieć ale Weronika śpi to trochę poklikam. Wyszło na to że mnie tu nie było od 17 maja przed południem i mam do nadrobienia 13 stronek...
sylwiab0000 no dobrze że obyło się bez mandaciku....
nawet pewnie gdybyś źle zaparkowała to wdzięk kobiecy dałby radę...
i
też
co do mojego terminu porodu to taka babeczka co mi kiedyś karty stawiała ostatnio była w mojej okolicy i się jej słabo zrobiło i o dziwo trafiła do mnie do domu i postawiła mi karty oczywiście i wyczytała że przed moimi urodzinkami będzie rozwiązanie, czyli przed 13 września... Nie dziwię się w sumie... Tyle nerwów mam że szok... Ale dopiszę o tym za chwilę... Super że masz pozytywne odczucia po usg, ja na razie nic nie czuję...
Ania R super dzidzia
a Maja nie ma jeszcze żadnego ząbka?
przecież ma już rok i 2 miesiące...
ejustysia cieszę się że Twoja siostra urodziła. Szkoda tylko że tyle godzin i że się namęczyła.
MoniaM dobrze że urlopik się udał
ja horrorów nie lubię za bardzo...
Aniu R ja mam teraz problemy z kręgosłupem szyjnym ale nie miałam RTG bo wiadomo że w ciąży nie wolno
ale byłam u neurologa i zaleciła specjalne masaże które samemu można robić i smarowanie robionym płynem w aptece... A te bóle moje to przez nadwyrężenie, bo przy przewijaniu Weroniki, praniu, prasowaniu i wielu codziennych domowych czynnościach ma się pochyloną głowę do przodu. Przy kompie też...
ejustysia ja też w ogóle apetytu nie mam ale w ciąży tak może być
[ Dodano: 2010-06-08, 12:17 ]
dziewczyny wybaczcie ale chyba nie dam rady doczytać, powoli jakoś będę czytać i odpisywać ok?
a mnie nie było tak długo bo przez 4 dni byłam w szpitalu...
od 20 maja 23:00 do 24 maja do południa...
zaczęło się od domowych problemów małżeńskich.
W sumie 17 maja złożyłam pozew o rozwód bo mam już dość wszystkiego.
Rafał tylko z jakimiś dupami na kompie klika a ja i dzieci to w nonono za przeproszeniem
Jak on może? Myślałam że jak złoże pozew to on się uspokoi ale się myliłam.
Same prośby i komunikaty że mnie boli to jak pisze z "koleżankami" nie poskutkowały, powiedział że nie zrezygnuje z "koleżanek". Ekstra, nie? W czwartek miarka się przebrała. Kolejna rozmowa, bezskuteczna, prawie...
Godzina 22. On mówi że skoro ja mu nie ufam to na pewno ja mam kogoś... I że to dziecko
które teraz noszę pod sercem to z pewnością nie jego, tylko na boku sobie zrobiłam...
Tego wszystkiego było za wiele... Kazałam mu powtórzyć. Powtórzył więc wstałam od stołu. Kazałam powtórzyć raz jeszcze. Powtórzył, podeszłam do apteczki. Za trzecim razem gdy powtórzył, wyjęłam z opakowań WSZYSTKIE leki z apteczki. I zaśmiał się że i tak nie wezmę tabletek... Ale gdy raz jeszcze powtórzył że to nie jego dziecko ze łzami w oczach wzięłam ponad 200 tabletek. Teraz pisząc to, emocje wracają i mi ciężko...
Uratowali mnie, nawet nie robiąc płukania żołądka tylko oczyszczając kroplówkami i okropnie bolącymi zastrzykami... W sobotę R przyszedł do szpitala z Weroniką i aż się popłakałam co mogłam stracić i że mogłam osierocić Niunię. Kilka razy miałam usg, nawet czasem 2 razy dziennie... Nie czułam nic nawet jak mi lekarz pokazywał serduszko, jak machało to to rączkami i nóżkami, jak akurat w szpitalu poczułam pierwsze ruchy dziecka...
W niedzielę też wziął Weronikę do szpitala i zostawił mi ją. Miała na godzinę iść do domu posprzątać i wyjść z psem. Nie było go 5 godzin, i co później wyszło, oglądał na netlog.pl profile laseczek i to 3 razy w ciągu dnia!!!
Tak się martwił o matkę swoich dzieci...
Kilka dni później po powrocie z 2 zmiany, przed 12 w nocy do 2 siedział na kompie i klikał, wybudzając Weronikę ze snu. Kilka razy zwracałam mu uwagę ale bezskutecznie... W końcu wstałam z łóżka, odłączyłam kable od laptopa i R wtedy wpadł w szał. Doszło do rękoczynów więc wezwałam policję. Założyli mu niebieską kartę za przemoc w rodzinie. I pomogą odebrać prawa rodzicielskie do Weroniki. Zastanawiam się też nad powrotem do nazwiska panieńskiego i zmianie na nie nazwiska dzieciom... Rozprawa rozwodowa to tylko kwestia kilku tygodni, może nawet przed końcem czerwca...
Ale doszłam do wniosku że nadal go kocham. Chora miłość...