zajrzalam z ciekawości, wiec i swoje 5 groszy wrzuce
ja rodziam w szpitalu państwowym, nie mialam oplaconej polożnej, na jaką trafiam taką mialam, (poród do lekkich nie nalezal, bo uważam ze 48 godzin skurczy które daly 2 palce rozwarcia odebraly mi sily na sam poród- który też trwa bagatela 7 godzin) i jakoś nie czuje sie "niezaopiekowana"
rodzilam w nocy, jakos nie zależalo mi na obecnosci poloznej, przychodzila co jakis czas pytac czy jest ok, czy podac cos przeciwbólowego, sprawdzala zapis ktg, badala szyjke... jak dla mnie wywiązala sie ze swojej pracy wzorowo
no wlaśnie przecież to jej PRACA
ona bierze za to wyplate
i zupelnie nie rozumiem w czym ma pomóc "posmarowanie"
czy jak idziecie na poczte odebrac awizo to też placicie pani w okienku chocby zlotowke ze nie zamknela wam okienka pod nosem?
a jak idziecie na szczepienie z dzieckiem? tez placicie pielegniarce zeby dziecko mniej plakalo?
rozumiem- placenie poloznej przy porodzie domowym to zupelnie inna sprawa ale w szpitalu? kiedy ona akurat ma dyżur? nie powiecie mi chyba ze polozne jak nie dostana kasy to zostawiaja rodzace samym sobie i czytaja gazete
swoja drogą... nie chcialabym nawet zeby polozna byla przy mnie przez caly poród