23 wrz 2010, 18:44
taaa... ma być szybko, a robi się z tego godzinny namiętny seans. Gdyby A tak dużo nie pracował i ne był wykończony, byłoby inaczej.
Wiecie co, tak teraz mnie tknęło i przypomniało mi się, jak szaleliśmy przed ciążą. Tylko to były inne czasy - praca 8 godzin i reszta dnia razem. A teraz? On wraca o 23, zje kolacje kładzie się spać, wstaje o 12:00 kąpie się i wychodzi. Ech...