Jeśli chodzi o problemy to ja się nauczyłam nie patrzeć na innych. Bo jednych problemem jest to, że kolor włosów im wyszedł o jeden odcień za ciemny, a innych jest to, że mieszkają na ulicy i nie wiedzą co ze sobą w zimę zrobić. Nie mogę się martwić za wszystkich. Gdyby tak było leżałabym cały czas w łóżku i płakała, bo jest tyle krzywdy na świecie. Może to samolubne, ale ja się zajmuję swoimi problemami i problemami bliskich, bo obcym ludziom tym, że będę się nad nimi użalać nie pomogę. Moimi aktualnymi problemami jest to, że mam chorego tatę, nie ma mi się kto zająć dzieckiem w piątki, a mam co tydzień w piątki zajęcia, to, że mam problemy ze sobą od dawna, no i takie drobnostki. Ale czasami dobrze "po przeżywać" te drobnostki żeby się odłączyć od poważniejszych problemów i na chwile się nie martwić, tak egoistycznie na chwilę o nich zapomnieć.
A teraz lece, bo Kinga mi siedzi w szafce pod telewizorem.
