markotka, mi mój nie patrzył w krocze, chyba żaden tego nie robi...
Stał przy mnie od strony głowy, trzymał mnie za rękę, a nawet kręcił sutki, żeby przyśpieszyc skurcze
A w jak ty to piszesz punkcie kulminacyjnym właśnie najbardziej mi się przydał, bo w pewnym momencie powiedziałam, że już koniec, że nie rodzę dalej bo nie mam sił, a on mi mówił różne rzeczy i pomogło
No, ale każdy ma inne upodobania
Mojego nie było w momencie gdy mnie zszywali, wtedy wyszedł i do wszystkich dzwonił, a ja dalej cierpiałam
