Joanna jaki koszmar, podmienili.. szok
Markotka mój też się upierał, że nie pójdzie.
Nawet w przeddzień rozmawialiśmy, powiedział, że nie i jest to decyzja bezapelacyjna.
Zresztą nigdy nie naciskałam, ot tak sobie rozmawialiśmy chcesz czy nie chcesz.
Mój K. miał być tylko do skurczy partych, na samo rodzenie miał wyjść, bo jak mówił nie chce mnie oglądać mało że cierpiącej to jeszcze w takiej czynności, gdzie lekko mówiąc noo mało atrakcyjnie jest hehe, pomijając już krocze, przed chwilą urodzone dziecko, łożysko, szycie i "litry" krwi lejącej się ze mnie. No nie dla każdego taki widok co tu się czarować...
Ale został do samego końca, zostawił mnie już jak przewieźli mnie na salę razem z maluszkiem.
Widział wszystko, próbował nawet opisać jak wygląda wychodząca główka (mówił, że mało to główke przypomina hahah raczej pomarszczone coś

), widział łożysko (ja też tym razem dokładnie widziałam bee) i nawet szycie noo ten jeden szew gdzieś tam w środku tuż przy "wyjściu" \
Teraz twierdzi, że było warto i nie żałuje i że innym będzie doradzał
Takie discovery na żywo
