28 mar 2011, 13:59
jestem na chwilunie,wszystkim wam kibicuje,mała jest przecudowna,je i śpi,i tak wkółko,ja mam teraz troszkę gorzej,bo mam nawał pokarmu ,cycki jak kamienie i boje sie zastojów,ale poradzimy sobie z tym jakoś
a zaczeło sie tak....
od paru dni miałam jakies lużne kupki,skurcze były ale nadal bezbolesne,nie pisałam wam ale tydzien przed zaczoł czop odchodzic,tozn teraz tak myśle ze to był czop bo nie byłam pewni bo był raczej przezroczysty,no i wtym dniu porodu od rana jakos sie dziwnie czułam,rano mnie mdliło,mała jakoś była mało ruchliwa,i jakoś tak dziwnie sie czułam,ale wziełam sie i za porzadki,i za zakupy,i z małym na rowerze byłam i jeszcze do lekarza z nim zaszłam po masc bo dostał wysypki,wieczoram wszyscy sie połóżyliśmy już do łóżek,z mężem oglądaliśmy ycd,i tak pod koniec tego programu jak leżałam napinał mi sie brzuszek ale to tak jak zawsze i nagle poczułam takie pyyykkk,i mówie do męża że coś sie chyba wydarzyło,a on juz w nerwach,no i faktycznie jak wstałam to poleciały wody,to było o 22 30 ,więc szybko telefon do babci zeby przyszła po piotrusia i w droge,o 23 byłam juz na izbie przyjęc,szybkie badania i juz było 4 cm rozwarcia,a skurcze po pęknieciu pęcherza zrobiły sie już bolące i wciąz sie nasilały,do tego stopnia że ledwo co szłam,nie mogłam dojsc z izby przyjec na porodówke,w windzie mnia tak zgiegło przy skurczu że masakra,jak dotarłam ja porodówke to już tak mnie wziało że myślałam że umre,pomyślałam sobie że jak mnie tak będzie bolało,a to dopiero poczatek to ja chyba nie wytrzymam,następny skurcz i czuje parcie ,mówie połóżnej że ja już czuje skurcze parte,a ona że zaraz sprawdzi ,i już było 7 cm,nawet nie zdożyła mnie ogolic,ani nic innego zrobic tak to sie wszystko działo,mąz w miedzy czasie poszedł sie przebrac i ledwo co zdązył bo jak przyszedł to ja już krzyczałam że muszę przec ,położna kazała jeszcze chwile poczekac ,ale ja już nie mogłam,znowu zbadała i mówi że przemy,jejku jaka to jest siła myślałam że mi plecy rozerwie,wieć poparałam raz,wyszła głóka ,za chwile drugi raz ,i malutka była już na świecie,nie mogłam w to wuierzyc ,tak to sie szybko działo,nawet nacinana nie byłam,teraz nawet sobie siedzie po turecku,jak mi ją połóżyli na brzuchu to byłam najszczesliwsza na swiecie,momen nie do opisania,potem ją zbadalai,a potem już ssała mi piers,patrzyliśmy z mężem i nie mogliśmy uwierzyc.....tak to sie zdarzył cud......wam też zycze takiego porodu i jak bede miała czas to napewno wpadne...