Drażnią mnie osoby które mówią:
takie życie,
przykro mi stało się, ale trzeba życ dalej
i ja tak uważam i pewnie cię teraz drażnię tym
ale taka jest kolej życia...
nie straciłam mamy,taty,brata i może tego nie rozumiem jeszcze
pochowałam już chrzestnego,wujka i ciotkę,dziadka i jakoś to przeżyłam,nie płakałam na żadnym tym pogrzebie,a na dziadka pogrzebie nawet nie weszłam do kaplicy...nie lubiłam go bardzo,był alkoholikiem,chorował na cukrzycę,wszyscy się z nim męczyli,a zmarł lekko bo we śnie...
na pogrzebie teściowej płakałam dopiero na końcu i to się sobie bardzo zdziwiłam,ale to chyba ze współczucia dla A,bo jak zobaczyłam łzy w jego oczach od razu ja zaczęłam płakać i musieliśmy iść z cmentarza bo nie byłąm w stanie tego znieść,pewnie też ciąża na mnie wpłynęła i ta świadomość,że tak bardzo chciała mieć wnuczki (bo samych wnuków miała) a tu 2 dziewczynki w brzuszkach były
no ale właśnie taka kolej rzeczy,nic na to nie poradzimy i właśnie tylko śmierć jest pewna bo wiemy,że nastąpi tylko nie wiemy kiedy
śmierci dziecka nigdy nie zroumiem i mam w sobie pełno złości jak słyszę,że matka ostatnio utopiła własne dziecko
tylko ciekawi mnie,że wszyscy pisali o śmierci kogoś z rodziny-mama,tata,dziecko itp ale nikt nie wspomniał o odejściu męża lub żony