nasz kicius jest strasznie przywiazany do nas,my do niego tez
Weterynarz mowi,ze to przez to,ze uratowalismy mu zycie
Wzielismy go od pana,ktry ma warsztat samochodowy - kotka sie okocila i pan mial klopot z kociakami - odddal go nam z radoscia,jak poszlam z nim na wizyte do weterynarza - to pierwsze pytanie bylo - gdzie go pani znalazla? Okazalo sie,ze nasz Zgredek byl bardzo chory - mial wrodzone zapalenie pluc,jakas kocia chorobe,chore uszko,do tego wszy,pchly.Troche to trwalo,zanim wyszedl z tego ale przez to wszystko jest takim wlasnie rodzinnym pieszczochem,no i zachowuje sie jak nie kot - bardziej jak pies
- wita nas w drzwiach,jak wracamy do domu,kiedys jak byl maly,stala w pokoju wanienka po kapieli Andrzejka - kot podszedl,wsadzil lapke do wody,nabral piane i zaczal sie lizac - a koty przeciez nie lubia wody
No i jest baaaardzo cierpliwy - Andrzejek mial niespelna dwa latka jak kot z nami zamieszkal - traktowal go jak zabawke,nosil na rekach,ciagnal za ogon,kiedys dorwal nozyczki i obcial mu wasa a kot go nigdy nie podrapal - jedyny objaw zdenerwowania - to nerwowe machanie ogonem
A musze sie przyznac,ze ja nie lubilam kotow - dla mnie zwierzak w domu,to cos nienaturalnego - jak zamieszalismy tu w domku po dziadkach,mielismy plage myszy - w ciagu tygodnia byly 4. Zanim polatalismy dziury,powywalalismy ze spizarki nasiona,orzeczy i inne tego typu "zapasy" po dziadku,myszy sie pojawialy - ja bylam spanikowana i zdesperowana - maz mowi,ze jedyne wyjscie oprocz porzadkow i zaklejania dziur jest nabycie kota -jego zapach odstraszy myszy - przekonywal i dalam sie namowic, a teraz nie wyobrazam sobie zycia bez Zgredka i napewno jesli kiedys Zgredek zdechnie,to przygarniemy kolejnego kociaka
troszke z tematu zboczylysmy