Jedynym pocieszeniem dzisiejszego dnia,że Nadia w końcu zaczęła pełzać. No i nóżki i nonono już podnosi pod raczkowanie. Także dobra droga przed nami.
Boże napiszę jeszcze raz ale jak teraz mi się wykasuje to chyba wyrzucę tego lapka
No i nie wiem od czego zacząć. Wspominałam wam ostatnio,że jestem pokłócona z mamą wczoraj był oczywiście ciąg dalszy. Człowiek już wysiada nerwowo bo z P. było źle i w domu też jest koszmar ale człowiek się tak żalić nie chce bo wstyd
,że z własną matką nie mogę się dogadać. A wczoraj to przegięła na całej linii <w tych całych emocjach to nie wiem o co tak naprawdę poszło>
W końcu wykrzyczałam jej,że powinna wybrać się do lekarza i zacząć się leczyć bo to co teraz się dzieje przechodzi ludzkie pojęcie. O wszystko pretensje zawsze znajdzie pretekst żeby wszcząć kłótnie.
Oczywiście się pobiłyśmy....a ona jak zwykle wpadła w histerie odkręcając wszystko zwaliła na mnie tacie i jeszcze ja w łeb dostałam od niego. Robi wszystko żeby mnie skłócić z wszystkimi. Czuję się jak obca w tym domu jak by mogła to zabiła by nas wzrokiem i wywaliła z domu na zbity pysk :ico_zly Dlatego święta wraz z Nadią spędzam poza domem,korzystając z zaproszenia przez babcię P. odmawiać też nie chcę bo z nimi żyję w zgodzie i w jakiś sposób mogę liczyć na nich
Mój tata jedyny podszedł wczoraj i powiedział żebym dała trochę na wstrzymanie i nie raz zacisnęła zęby bo tylko dolewam oliwy do ognia. A ona już taka "wybuchowa" jest i nie zmienię tego. Ale nie raz nie mogę sobie pozwolić na takie traktowanie. Pomijając fakt,że powiedziałam,że jej nienawidzę!! Za to jakie mi pół życia zgotowała bez odrobiny "czułości". Mam nadzieję,że ja nie będę taka oschła dla swojego dziecka...
Dziwić się,że chodzę nerwowa i nie raz wyżyje się na bogu ducha winnej Nadii
Ale naprawdę człowiek nie potrafi sobie nie raz ze wszystkim poradzić. Tym bardziej,że zostałam sama. Normalnie płakać mi się chce bo jest przed świętami a ja "cudu" już nie wymodlę i matki na siłę nie zmienię. Więc w tegoroczne święta nie zasiądę z nią do stołu! Chociaż by mnie wołami zaciągali. Czuję do niej straszny żal bo nawet jedyną wnuczkę ma głęboko gdzieś...Jednakże zazdroszczę dziewczyną które mają pomoc i wsparcie w mamach.
Od mojej podstawówki ta zawziętość mojej mamy nie może się skończyć. Dziękuję Bogu,że po części mój tata zawsze stanie w mojej obronie <oczywiście jak matka go nie "przekręci" na swoją stronę.
[ Dodano: 15-12-2011, 17:26 ]
No w końcu się nie wykasowało
Przepraszam,że tak o sobie dzisiaj.