mam chwileczkę to może uda mi się poród opisac
UWAGA BEDZIE DŁUGO !!!!!
tak więc w piątek ok 22 zaczęłam mieć skurcze , dokładnie co 7 min ,ale siedziałam przed tv i czekałam na rozwój sytuacji po godzinie były co 6min, mój M poszedł wcześnie spac bo rano miał jakiś pilny wyjazd ,wiec go nawet nie budziła , bo stwierdziłam,że może mi jeszcze przejdzie
ale skurcze zaczęły by bardzo bolesne ,wiec zaczęłam szykować wszystko do wyjazdu, skurcze zaczęły szybko nabiera na mocy i były już co 5 min wiec go obudziłam, bym w lekkim szoku i panice ale dał jakoś radę . Jak jechałam do szpitala to już mało fotela nie zjadłam
na porodówce była miła pani położna ,kazałam się rozebrać ,bada mnie a tam zonk
mimo silnych skurczy rozwarcie tylko na 1 palec
dała mi czopek na zmiękczenie szyjki ,zrobiła ktg na którym skurczybyki pięknie sie pisały ,ale nic poza tym sie nie działo , zaprowadziła mnie na salę przedporodową i powiedziała ,że za godzinkę mnie zbada i co i nic
brak postępu od 1 do 6 rano chodziłam z tymi głupimi skurczami a rozwarcie postąpiło raptem do 3 cm.
Razem ze mną na tej sali leżała dziewczyna z identyczną stacją tyle ,że po terminie i sączyły jej się wody.
Na szczęście rano przyszła nowa zmiana ,dwie położne odrazy wzięły nas na salę porodową ,położyła na łóżeczkach ,podłączyły sprzęcik ,i zbadały yyyyyy no i doszły do wniosku ,że coś u mnie jest nie tak bo z tymi bólami powinnam dawno urodzić, ale coś zaraz na to zaradzimy .
Dały mi dwa czopki i kazały chodzi kuca itp. co poskutkowało 1 cm postępu i całkowicie miękka szyjką ,kazały mi troszkę jeszcze pochodzić bo badały tą drugą dziewczynę i coś im się nie podobało. W końcu podłączyły mi oxy i jej też ....i się zaczeło bóle kosmiczne ale prawie wcale postępu
doszłyśmy do fazy 6 cm i się zatrzymało
masowały mi szyjkę chyba z 5 razy i nic
.
U tej dziewczyny rozwarcie doszło do 8 i postanowiły ,że przebiją jej pęcherz to juz pójdzie ,mnie w tym czasie badała moja położna i nagle krzyk tej drugiej "dzwoń po lekarza wypadła pępowina"
Obie zajęły się tą drugą ,zleciało sie pół szpitala lekarzy zabrali ją na cesarkę a mi w tym czasie odeszły wody
tz. popłynęłam z morzem wód zalałam całe łóżko i podłogę dookoła. Kurde myślę jak dostane teraz partych to nawet nie ma kogo zawołać
no ale oczywiście moje uparte dziecko nie myślało ,żeby sobie wyjść ,nadal miałam kosmiczne bóle ale nic poza tym
wróciły położne i stwierdziły ,że jak nic nie pomaga to zrobimy to inaczej
Przy kolejnym skurczu kazały mi przeć ,żeby główka zaczęła schodzi do kanału , zarobiłam 3 podejścia z jednoczesnym ich grzebaniem we mnie i wreszcie się ruszyło
zaczęły się bóle parte , położna mnie spytała przy którym porodzie mnie nacinali , powiedziałam ,że przy pierwszym .w tedy obiecała ,że spróbuje tym razem też nie nacina ,ale nie obiecuje bo rożnie może być. Myślałam,że już z górki ,ale w tedy dostałam dziwnego bólu w lewym boku ale dziewczyny takiego bólu który przebija bóle porodowe to jeszcze w życiu nie miałam. Położna najpierw troszkę spanikowała ,ale kazała zmienić mi pozycję i masowała mi bok a ja płakałam z bólu i już miała wrażenie ,że nie dam rady urodzić
. Ale położna stwierdziła ,że przy kolejnym skurczu przemy i urodzę
odwróciły mnie i trzymały nogi a ja parłam ,wymieniłam powietrze dwa razy i urodziłam główkę do połowy :-( ,ale zaraz kazały przeć dalej i Lenka wyskoczyła do połowy ,przy następnym skurczu dopiero resztę urodziłam ,była taka grubiutka ,że nie chciały jej wyciągać na siłe .
Nie pękłam tyko dzięki tej położnej która przy każdym moim parciu masowała mi krocze .Jak już urodziłam moją klusie to nawet lekarka była w szoku ,że ona taka wielka
.Doszły później do wniosku ,że mała była jakoś dziwnie ułożoną dlatego główka nie chciała zejść i ten ból też przez te jej ułożenie.
Tak więc miałam szczęście trafi na cudne położne ,które mi pomogły inaczej mogło skończy się cc . A mimo ,że pieruńsko bolało to było warto rodzi naturalnie .
ps: pisałam na raty