18 lut 2012, 14:20
Może tak króciutko napisze o porodzie :
A więc tak, była sobie niedziela i nic nie wskazywało na to że dzisiaj urodzę. Poszłam spać bo byłam masakrycznie zmęczona o 14. Dodam że czopu ani widu ani słychu, więc spokojnie, myślę przeciez mam jeszcze 8 dni.
Obudziłąm sie o 16,posżłam do kibelka i wyleciał ze mnie (nie czop o nie nie) taki rzadki śluz, więc sobie myślę że to pewnie nic takiego, bo przecież przy Kai odrazu mi chlusnęły wody. Więc wstała i pszłam umyc talerze, nagle mnie całą zalało,wszystko mokre, całe spodnie ,więc biegiem do kielka upewnic się czy to wody- tak to wody - HURAAAA pomyślałam wreszczie. Krzycze do męża czy juz jest gotowy -a on na to -a co woddy Ci odeszły?? a ja nooo. No to biegiem sie przerałam i za 15 minut byliśmy gotowi do wyjazdu, to było o 16.10.
Przed 17 byłam juz na IP i podpieta na ktg, malutkie skurcze prawie nie bolałay, za to rozwarcie już na 3 luzne palce. No i polecieliśmy odrazu na pordówkę, lekarka mnie zbadała i juz było rozwarcie na 4 luźne palce :szczerbaty usmiech .Szybka lewatywa, troche pochodziłam, o 18.30 podpieli mi oxy bo skurcze troche za słabe (leżałam już na porodowce) Nagle zaczeły sie silne skurcze, bolało 100 razy bardziej niż przy Kai, myślałam że umre :tajemnica . 15 minut później dostałam pożądnych bóli i zaczęłam przeć, parłam i parłam i nic bo Iga był duża, darłąm się jak głupia, krzycząłam że nie dam rady ,że nie mam siły i nie będe parła i że więcej dzieci rodzić nie będę hehe . Ze 7 parc i mała o 19.10 była na świecie. Poród trwał równiutkie 3 godziny.
Tylko nie wiem czy bardziej bolałao mnie to jak rodziałam, czy to że położna sadystko nie poczekała na skucz i precięła mnie na żywca cy szycie (ok 30 szwów) przy znieczuleniu które w ogóle nie działało i darłam gębę ja głupia :nie widze Masakra
Miało byc krótko hehe
A no i Iga yła 2 razy owinięta pępowiną, dali mi ja tylko na chwile na brzuch i zawieźli na obserwacje bo nie bardzo mogła złapac oddech. na szczęście po 3 godzinach mi ją przywieźli i wszystko byo ok.
No to tyle