Mi się ostatnio śniło coś takiego... (ostrzegam, dziwne
)
Stałam na przystanku, podjechał do mnie czarną micrą mój niegdysiejszy instruktor nauki jazdy (p. Marek). Coś tam zagadał do mnie, powiedział, że mam wsiąść, no i wsiadłam. Panował ruch lewostronny. Ujechaliśmy kawałek i nagle jakaś L-ka wyprzedzała inny samochód i jechała nam na czołówkę. Zderzyliśmy się, no i p. Marek zjechał kawałek dalej na pobocze i wysiadł, żeby zerknąć na stan stukniętego samochodu oraz żeby się dogadać z tamtymi z L-ki, ale się okazało, że oni szybko odjechali. P. Marek zaprosił mnie do siebie do domu. Jak tam zajechaliśmy, to okazało się, że jego żoną jest moja dobra koleżanka z klasy i mają dwójkę podrośniętych dzieci, a trzecie w drodze... I w tym momencie zadzwonił mi budzik