Widze, ze byly rozmowy na temat "magicznej" trzydziestki (byl chyba kiedys taki serial "Zycie zaczyna sie po trzydziestce"
)... Ja nigdy sie ta trzydziecha nie przejmowalam, moze sie nawet na nia cieszylam, a od kilku tygodni cos mi odwala i chetnie zatrzymalabym czas
No bo bilans jakis taki kiepski, niczego w zyciu nie osiagnelam, a czasu juz nie cofne i tego nie zmienie... tego mi najbardziej zal... Do tego te pierwsze zmarszczki sie utrwalily, jakby tylko czekaly na ta chwile, hehe. Dobrze, ze chociaz core mam, szczescie moje... A obchodzic urodzin pewnie nie bede, bo rodzina i przyjaciele daleko...