Witaj, Duszka!
:)
Glizdunia, i co tam, drgnęło coś??
Ja nie wiem już co planować, czy opuszczać Londyn, czy nie. Musielibyśmy o wiele dalej :) Obrzeża też drogie... A mąż ma tutaj stałą pracę, z dojazdami drogo by wychodziło. Teraz śmiga rowerkiem, i raz dwa jest.
Acha, mały "update". Jesteśmy od kwietnia w innym miejscu. Wynajęliśmy kolejny dom, tamten łaskawie landlord pozwolił nam ;) opuścić (tzn. napisał czarno na białym, że zgadza się by umowa najmu po 3 mcach w tej sytuacji wygasła).
Mieszkaliśmy tam do 24kwietnia, i 24 również dostaliśmy klucze od nowego.
Jest super, czuję się tu świetnie, mieszka się spokojnie, w zadbanym domu, z ładnym ogrodem itd.
Byłam w PL na wakacje :D A jakże. Byłam też niejednokrotnie na zakupach. Co prawda wydaje mi się łatwiej niż np. mojemu bratu, który musi jednak bardziej liczyć i kombinować zakupowo. Ale na przykład wybrałam się do Lidla. Kupiłam trochę rzeczy... patrzę wzrokowo na ilość i na to co wzięłam i szybka kalkulacja...pomyślałam, że wyszłoby z Ł20 w Anglii. Pani nabija na kasę- 100zł z groszami. Praktycznie to samo, przy drastycznie różnych zarobkach.
Tylko dla mnie 20 funtów to nie taki ból, jak dla moich znajomych w pl stówa (za byle gówienko kupione, na dnie koszyka).
:)
A dalsze plany wyjazdowe chyba rypły. Ceny biletów na grudzień dla naszej rodziny wyniosłyby 1200Ł (sprawdzane tydz. temu). Oooo, nie ma mowy. Trudno. Ale w sumie podobała mi się wigilia zeszłoroczna. Tak spokojnie, bez napinki, migrujacych gości (wiecie, od stolu do stołu, u nas zawsze każdy się maniakalnie odwiedza w Wigilię. Szaleństwo.)
Moja mała córcia zaczęła nursery.
Także mam troje mundurkowych