kochane to moze ja opisze swoj porod na nowym tt
mialam termin na ok 26 pazdziernika...
18 wrzesnia byl upalny sloneczny dzionek, moj T byl w Belgii, mial wrocic za 3 tygodnie.
rano umylam korytarz i schody, potem juz nic mi sie nie chcialo i usiadlam na tt , siedzialam spokojnie do 12, ale mnie cos zaczelo kluc w dole brzucha...bylam swiecie przekonana ze maluch mnie gdzies na nerwy uciska....wzielam sobie prysznic bylo lepiej
o 15 zaczelo kluc mocniej i o 16 wyladowalamw szpitalu (zawiozl mnie moj tato)...okazalo sie ze Oskarek postanowil przyjsc na swait wczesniej....mialam juz 5 cm rozwarcai i bylam w glebokim szoku ze rodze..hehe nie wyobrazalam sobie w ten sposob skurczy......o 16:50 bylam na sali porodowej i o 17:50 maluszek byl juz przy mnie...
nie sklamie jak powiem ze bylo w porzadku, wyobrazalam sobie porod gorzej, ze bedzie bolalo tak ze nie wytrzymam...a tu wszystko odbylo sie inaczej....bol byl, ale do wytrzymania mimo ze mialam bole krzyzowo-brzuszne...
moze dlatego tak szybko i sprawnie mi poszlo bo synek mial tylko 2350g i 50cm....
zaluje tylko jedengo ze T nie bylo przy mnie, mial byc no ale trudno...........i zaluje ze nie przygotowalam sie an to wczesniej...przed samym wyjazdem prasowalam rzeczy do szpitala i sie pakowalam....
no ale kto by pomyslal ze urodze 5 -6 tygodni wcvzesniej