Ach...życie...A mnie dziś nie boli na razie nic.Ale wczoraj po maratonie siedzenia to myślałam, że kręgosłup już w kawałkach! Potem zaczął mnie pobolewać brzunio, a jak już się położyłam z nadzieją na przyjemny sen...

no to Grochu się zaczął tak rozpychać, że prawie łzy mi poleciały...No nic, trzeba żyć dalej...